Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłokolorowe,niedawnoodnowione.Naścianachwidniałyróżne
zwierzątka:misie,pszczółki,zajączki.Wszystkieuśmiechnięte,żyjące
wzgodzieiharmonii.Pomyślałemsobie,żechciałbymterazzobaczyć
tutajjelonkaBambi.AlbomałegoSimbę.Albozniezwierzęcych
bohaterówElzęiAnnę,syrenkęArielkęlubBellę.Kogokolwiek,kogo
mógłbympokazaćcórceipowiedzieć,popatrz,oniteżwychowalisię
bezmamyiwszystkodobrzesięskończyło.Jednaknaścianienie
namalowanonikogo,ktomógłbyprzynieśćmojejcórcepociechę.
NaddrzwiamisaliWesołychSkoczkówznajdowałasiędrewniana
figurkazielonegokonikapolnegowkapeluszu.Przypominałtrochę
tegozdisnejowskiegoPinokia(Pinokio!Kolejnapostać,która
wychowałasiębezmatki).Zapukałem,jednakchybaniktmnienie
usłyszał.Nacisnąłemwięcklamkęiwszedłemdośrodka.Dzieciaki
akuratmiałyczaswolny.Częśćrysowałacośprzystolikach,inne
poprostubawiłysięnapodłodze.Wychowawczynisiedziałaprzy
biurku,uzupełniaładziennik.Namójwidoksięuśmiechnęła.
–PanpoIwonkę?
–Tak–powiedziałemprzezściśniętegardło.
–Zarazjązawołam.
–Nietrzeba.–Powstrzymałemją.
Zacząłemszukaćwzrokiemcórki,aletoonazauważyłamnie
pierwszaiuśmiechnęłasięszeroko.Iwonamiałaczterylata.Wszyscy
zawszepowtarzali,żejestpodobnadomnie,choćja,patrzącnanią,
widziałemtylkojejmatkę.Tesameoczy,tensamlekkozadartynos
itesamepieginajegoczubkuipoliczkach.Zrobiłomisięsłabo.
Oparłemsięoframugę.Iwonabiegładomnieradośnie,więc
wyciągnąłemwjejstronędłoń,żebyprzybiłamipiątkę.Zrobiła
tozrozpędu,zcałejsiły.Rozległosięgłośneplaśnięcie.Pomachałem
ręką,udając,żezabolało.
–Uff...Jakmocno...–wydusiłemzsiebie.
Mójgłosbrzmiałtaksłaboicicho,żesamgoledwousłyszałem.
Przełknąłemślinę,żebytrochęzwilżyćgardło.
–Zbierajswojerzeczy–powiedziałemjużgłośniej,wyraźniej.