Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przyniosłaśjakieśzabawki?
Pokiwałagłową.Podreptaładoleżącegonieopodalpudłaiwyjęła
zniegoniewielkiegowełnianegomisia.Tobyłajejulubionamaskotka.
Przynajmniejprzezdłuższyczas,bojaktoudziecka,gustamojejcórki
sięzmieniały.Razniemogłażyćbeztandetnegokróliczkakupionego
nawakacjachweWłoszech,innymrazembezdomagającejsię
nieustanniemleczkaiopiekilalki–prezentunatrzecieurodziny.
Jednakwełnianymiśzawszewracał.Robiłomisięmiło,ilekroć
gowidziałem.Byłatopierwszazabawka,którąjejdałem.Czekała
włóżeczku,kiedyprzywieźliśmyjązeszpitala.
–Awłaśnie,àpropos–odezwałasięwychowawczyni.–Dzisiajnie
jestdzieńprzynoszeniazabawek.Bardzoproszę,żebytego
przestrzegać.
–Tak,oczywiście.Aletowyjątkowasytuacja–powiedziałem.
Popatrzyłanamniewyczekująco,spodziewającsiępewnie,
żerozwinętemat.Iprzezmomentodczułempokusę,żebyfaktycznie
tozrobić.Chciałemzobaczyćwyrazjejtwarzy,kiedydowiesię,cosię
stało.Zamiasttegojednakwybąkałemtylkokrótkie„Przepraszam”
iwyprowadziłemcórkęzsali.
Usadziłemjąnaławcewszatni.Poprosiłem,żebywłożyłabuty
izdjąłemjejbluzęzwieszaka.
–Gdziemaszkurtkę?–zapytałem,rozglądającsiędookoła.
–Kurtkę?
–Miałaśkurtkę,gdycięodwoziłemdociotki.Gdziejest?
Iwonaprzezchwilęzastanawiałasięnadodpowiedzią,równocześnie
siłującsięzlewymbutem.
–Ciocianiedawałamiżadnejkurtki.
Renatapewnieoniejzapomniałaiterazleżyuniejwmieszkaniu.
Kiedyśjąodbierzemy.Wsumienadworzezrobiłosiędośćciepło.
Iwonaskończyławalkęzbutamiizapięłarzepy.Potempodniosła
główkęizmarszczyłabrwi,myślącnadczymśintensywnie.