Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Atoniemamusiamniedzisiajodbiera?
Nachwilęstanęłomiserce.Gorączkowopróbowałemsobie
przypomnieć,comówiłempoprzedniegowieczoru,aleniepotrafiłem.
Poczułemsiętak,jakbymojapięknaczteroletniacóreczkawłaśnie
dźgnęłamnielodowatymszpikulcem.
–Nie.
–Dlaczegonie?
–Mama...–Urwałem.Niewiedziałem,jakdokończyć.
–Wróciłajużzdelegacji?–zapytałaIwonka.
Apotemwszystkowydarzyłosięjużsamo.Pokręciłemgłową.
–Nie.Niewróciła–powiedziałem.
–Miaławrócić.
–Miała–potwierdziłem.–Ale...Alemusiałajeszczezostać.
–Nadelegacji?
–Tak.Musiałajeszczezostaćnadelegacji.
Wjejoczachodbiłsięcieńsmutku.Znowumnieścisnęło.Dłonie
zaczęłymidrżeć.Schowałemjezaplecami,żebyIwonaniczegonie
zauważyła.
–Akiedywróci?
Nieoszalałem.Wiedziałem,żeniemogęjejokłamywać.
Przynajmniejniecałyczas.Prędzejczypóźniejprzecieżdowiesię
prawdy.Mogłemjednakpodarowaćjejjeszczejedendzień
dzieciństwa.
–Jutro–odparłem.–Mamawrócijutro.
Iwonauśmiechnęłasięszeroko.Radośnie.Najpiękniejnaświecie.
Patrzyłemnaniąiniewiedziałem,czykiedykolwiekzbioręsię
naodwagę,bypowiedziećmojejcórce,żezabiłemjejmatkę.