Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięjakiśmimowolnygrymas,bouśmiechnęłasiękwaśno
ipowiedziała:Wiem,toimięstarejbaby.
Wcalenie.
Wcaletak.Dostałamjepobabci,ababciajeststara.Nielubięgo.
Alejużjemam,więcnicztymniezrobię.
Niejesttakiezłe.gorsze.
przyznała.Icoztego?Popatrzyłanamniewyczekująco,
jakbynaseriospodziewałasięodpowiedzinatopytanie.
Racjapowiedziałem.
Atylubiszswojeimię?
Imięjakimięodparłemostrożnie.
Czylilubisz.
Niemyślęonim.
Szczęściarz.
Wrócimydoanalizy?
Wróćmypowiedziałazrezygnowana.
Przygotowywaliśmysiędoegzaminudosyćintensywnie.
Spotykaliśmysięalbouniejwdomu,gdziedośćszybkopoznałemjej
rodziców,którychfaktyczniemusiałemokłamać,żejestem
naczwartymroku,alektórzynaszczęścieniepytalimnieooceny,
albonauczelni.Chociażtejostatniejopcjinielubiłem.Zawszewtedy
siędenerwowałem,żezobaczynastenKonradizrobisięniepotrzebna
awantura.Konieckońców,miałemwrażenie,żeprzygotowałemJaninę
całkiemsolidnie.Spokojniepowinnabyłazaliczyćobaprzedmioty,
agdybytrafiłanadobrepytania,mogłazawalczyćnawetoczwórkę.
Rozliczyliśmysię,pożegnaliśmyiżyczyłemjejpowodzenia.
Spotkałempomiesiącunakorytarzu.Spytałem,jakposzło.
Odparłazuśmiechem,żeniezdałaanijednego,anidrugiego,
ipopędziładalej.Półrokupóźniejrzuciłatestudiaitutajnaszedrogi
powinnybyłyrozejśćsięnazawsze.
JaninaposzłanaSGHtylkopoto,żebyuspokoićrodziców,bodla