Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niejliczyłysięwyłączniedwierzeczy:dziennikarstwoipisanie.Pisała
odzawsze,oddziecka.Początkowobajki,potemopowiadania
fantastyczne,fanfiki.Późniejdłuższe,poważniejszeformy,
awmiędzyczasieoczywiściewierszeipiosenki.Marzyłaotym,żeby
zostaćzawodowąpisarką.SGHtylkowtymprzeszkadzało.
Aleotymmiałemdowiedziećsięzczasem.
Następnymrazemspotkaliśmysięchybatrzymiesiącepóźniej,
naimpreziewklubieParknaPolachMokotowskich.Moiznajomi
szalelinaparkiecie,jasiedziałemprzystoliku,popijałempiwo,cały
spoconyizmęczony,kiedynagledosiadłasiędomniejakaśparka.
Onobjąłdziewczynęnonszalanckoramieniem,onapołożyłamudłoń
naudzieiodrazubyłowiadomo,żesąrazem.Zanimzdążyłem
powiedzieć,żetemiejscasązajęte,dziewczynarzuciłaprzeciągłe,
lekkoszydercze:
–Noczeeeść...
Dopierowtedyskojarzyłem,żeprzedemnąsiedziJanina.Aobok
niej,tymrazembezsztruksowejmarynarki,Konrad.Wciążwyższy
iwciążprzystojniejszyodemnie.Tymrazemnawetbardziej
wyluzowany.Jegooczybłyszczały,anaczolelśniłykroplepotu.
–ToJankacięwypatrzyła–powiedział.–Pomyśleliśmy,
żepodejdziemysięprzywitać.
–Fajnie–mruknąłem,niepewny,czegooniobojeodemniechcą.
Konradprzypatrywałmisięspodnawpółprzymkniętychpowiek,
Janinauśmiechałasięszeroko,napewnojużwstawiona,amożenawet
trochęujarana.
–Jankaopowiedziała,jaksprzątnąłeśmisprzednosakorepetycje.
Wzruszyłemramionamiiupiłemłykpiwa.Niewiedziałem,
copowiedzieć.Zerkałemwstronęparkietu,licząc,żewróciktoś
zmoichznajomych.Niechciałemsiedziećsamztądwójką.Konrad
chybawyczułmojezdenerwowanie,bonagleroześmiałsięiklepnął
mniedwarazywramię.
–Spoko,spoko!Niegniewamsię!Poprostuchcieliśmypodejść,