Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niemożesztegoprzednimiukrywaćpowiedziaławreszcie.
Wiem.
Chcesz,żebymjadonichzadzwoniła?
Dokogo?
Dojejrodziców.Dotwoichrodziców.Dokogochcesz.
Nie.
Alepowieszimotym?
Oczywiście.
Kiedy?
Jutro?
Naprawdę?
Mamnadziejęodpowiedziałemkuwłasnemuzaskoczeniu.
Dotejporybyłempewien,żenastępnegodnianajpierwprzeprowadzę
zdziećmipoważnąrozmowę(jeszczeniewiedziałem,jaktozrobić,
szczerzemówiąc,niewieleotymmyślałemilekroćtematpojawiałsię
wmojejgłowie,poprostugostamtądprzeganiałem),potem
powiadomięresztęrodziny.Terazporazpierwszypomyślałem,
żejutrobyćmożerównieżniebędędotegozdolny.
Musisztozrobić.
Jutro.
Najlepiejjeszczedzisiaj.
Nieobudzędzieci,bypowiedziećim,żeichmatkanieżyje!
Niemówięodzieciach.Mówięojejrodzicach.Maciek,jaznam
ichdłużejodciebie.Ichybalepiej.Oniciniewybaczą,jeśli
powiadomiszichtakpóźno.Rozumiesz?Każdagodzinazwłokigra
natwojąniekorzyść.
Wzruszyłemramionami.
Mogędonichzadzwonićwtwoimimieniuzaproponowała.
Powiem,żeźlesięczujesz.Zrozumieją.Niewybaczącijednak,jeśli
dowiedząsiętakpóźno.