Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwogóle,ludziejacyśpodekscytowani,więcmiałem
prawo...Jakdotarłaśdohotelu?
Normalnie.
Pieskręciłsiębezustanku,owijającsmyczą,gdyszli
wstronęwydmywposzukiwaniumiejscanazamek.
Budowaligodługo,aleniestarannie.Piasekbył
rzeczywiściesuchyiobsypywałsię.Mężczyznapróbował
nawetniektórefragmentykonstrukcjiumocować
deseczkaminaznoszonymizbrzegu,aleniewiele
topomagało.Wgruncierzeczynudziłsięśmiertelnie.
Dziewczynkaprzyglądałasiębudowie,czasamicoś
niechętniepodtrzymując,alewidaćbyło,żeitomało
interesuje.Wyszłoimwkońcujakieśnieforemne
paskudztwo;pretensjonalne,powyginanenawszystkie
strony,dołemrozsiadłejakstarababa.Zresztą
pokilkunastuminutachrunęłocichoitylkoparę
pociemniałychdeseczek,przysypanychpiaskiem,
świadczyłootym,żektośtupróbowałcośstworzyć.
Wpołudniewyszlizplaży,uznając,żeupałstałsięnie
dozniesienia.Włóczylisiętrochępomieście,
przyglądającsięzakurzonymwitrynomsklepowym,
poczymmężczyznazaproponowałobiadwGrandzie.
Dziewczynkakrygowałasiętrochę,aleargument,żesala
jestklimatyzowana,przełamałjejniezbytzresztą
zdecydowanyopór.
Salaniebyłaklimatyzowana,zatopełna.Ludzie
polowalinastoliki,wykłócającsięoniezkelnerami
imiędzysobą.Wogólnymrozgardiaszupróbował
zaprowadzićporządekkierowniksali;wysoki,smukły
jegomośćokołopięćdziesiątki,naktórymczarnysmoking
leżałbezzarzutu.Jegocichy,dyskretnygłosispokojne,
wystudiowaneruchy,świadcząceowieloletniejtresurze,
byłytunienamiejscu,asmutnezdziwienierysującesię
nanobliwejtwarzyniebudziłoniczyjegowspółczucia.