Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Otym,żeniedlapsakiełbasa,
aCiechocinekdlaPedra
–Krakówsięrozpływa,Krakówsiętopi…–Głosspikera
radiowegoociekałeuforią,zupełniejakby
trzydziestopięciostopniowesierpnioweupałybyłytym,
nacopopulacjastolicyMałopolskiczekała
zwytęsknieniemicoprzywitałaentuzjastycznymi
oklaskami.Niematojakprzykleićsiędoasfaltuwten
uroczyletnidzień,czyżnie?
PiotrCielesz(dlaprzyjaciół,ciotkizMadrytuikilku
ślicznotek–Pedro)wstałzkrzesłaizirytacjąwcisnął
przycisknaodbiorniku,skutecznietamującpaplaninę
radiowca.Owszem,dobrze,gdywakacjebyłysłoneczne
iciepłe.Samświetnieznosiłwysokietemperatury,ale
–nalitośćboską–nazłocistejplaży!Napokładzie
żaglówki!Nadbrzegiembasenu!Aniewtedy,kiedytkwił
wpozbawionymklimatyzacjisklepie,zesztywno
wyprasowanymkołnierzykiemwrzynającymsięwszyję
iostatniąkropelkąwodygazowanejwbutelceukrytejpod
biurkiem!Wbutelce,zktórejjużdawnouciekłostatni