Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niewiedziałemtaknapewno...toznaczymójsyn
mipowiedział.Natknąłsięnakobietęwczoraj,alebał
sięprzyznać,bozżonązabraniamymuwłóczyćsię
zkolegamipolesie.Boimysię,żesięzgubią.Ale
ondziw​niesięza​cho​wy​wałi...
Iwkońcupanupo​wie​dział,tak?
Tak,aleniepamiętałdokładniegdzie.Jateżnie
wiedziałem,czymuwierzyć,sampanwie...tadziecięca
fantazja,alepotemzacząłkrzyczećwnocy,miał
koszmaripostanowiłem,żemuszęsprawdzić,czy
onmówiprawdę,czyzwa​rio​wał.
Czyliniewiepannicaniotejkobiecie,aniotym,jak
jejciałosiętamzna​la​zło?
Nie.
Ipew​niepanni​kogoniewi​dział?
Niepo​wtó​rzyłmęż​czy​zna.
Wporządku.westchnąłGołębiewski.Proszę
zostaćwswoimsamochodzie.Zachwilępewniedotrą
tuśled​czyibędąchcielizpa​nempo​roz​ma​wiać.
Jajużniemogętusiedziećwycedziłmężczyzna.
Jajużtegoniewy​trzy​mam.Chcęje​chaćdodomu.
Dobrzepanarozumiem,aleniestetymuszępana
pro​sićopo​zo​sta​nienamiej​scu.
Aleprze​cieżjanicniezro​bi​łem.
Ręcemężczyznydrżały,ajegogłossięzałamywał.
Prze​ży​wałszok.
Proszępana...zacząłGołębiewski,alemężczyzna
muprze​rwał,ła​piączaręcewbła​gal​nymge​ście.
Niechpansięzlituje.Zrobiłem,codomnienależało,
zna​la​złemko​bietę,alete​razjużmu​szęwra​cać.
Pro​szęusiąśćiwziąćparęgłę​bo​kichod​de​chów.Tonie