Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niewiedziałemtaknapewno...toznaczymójsyn
mipowiedział.Natknąłsięnatękobietęwczoraj,alebał
sięprzyznać,bozżonązabraniamymuwłóczyćsię
zkolegamipolesie.Boimysię,żesięzgubią.Ale
ondziwniesięzachowywałi...
–Iwkońcupanupowiedział,tak?
–Tak,aleniepamiętałdokładniegdzie.Jateżnie
wiedziałem,czymuwierzyć,sampanwie...tadziecięca
fantazja,alepotemzacząłkrzyczećwnocy,miał
koszmaripostanowiłem,żemuszęsprawdzić,czy
onmówiprawdę,czyzwariował.
–Czyliniewiepannicaniotejkobiecie,aniotym,jak
jejciałosiętamznalazło?
–Nie.
–Ipewniepannikogoniewidział?
–Nie–powtórzyłmężczyzna.
–Wporządku.–westchnąłGołębiewski.–Proszę
zostaćwswoimsamochodzie.Zachwilępewniedotrą
tuśledczyibędąchcielizpanemporozmawiać.
–Jajużniemogętusiedzieć–wycedziłmężczyzna.–
Jajużtegoniewytrzymam.Chcęjechaćdodomu.
–Dobrzepanarozumiem,aleniestetymuszępana
prosićopozostanienamiejscu.
–Aleprzecieżjanicniezrobiłem.
Ręcemężczyznydrżały,ajegogłossięzałamywał.
Przeżywałszok.
–Proszępana...–zacząłGołębiewski,alemężczyzna
muprzerwał,łapiączaręcewbłagalnymgeście.
–Niechpansięzlituje.Zrobiłem,codomnienależało,
znalazłemtękobietę,aleterazjużmuszęwracać.
–Proszęusiąśćiwziąćparęgłębokichoddechów.Tonie