Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obokko​legiro​bią​cegozdję​cia.
Takmy​ślisz?
Tak,myślę,żebiegła,alektośzłapałzanogi
ipowalił.Próbowałasiębronićidlategojestczęściowo
odwrócona.Patrznajejręce.Musimyzabezpieczyć
ślady...
Prze​rwał,gdypo​czułnapo​liczkudużąkro​plędesz​czu.
Szybko,zróbjaknajwięcejzdjęćkrzyknął.Trzeba
za​bez​pie​czyćciało!
Wkilkasekundpojedynczekroplezmieniłysięwwielką
ulewę.Wodaleciałazniebabezustanku,zalewająccały
las,awrazznimwszelkieślady,jakiesprawcamógł
poso​biezo​sta​wić.
Worki!Daj​cieworkidoprzy​kry​ciaciała!Szybko!
Potygodniuintensywnychdeszczynasiąkniętajuż
wcze​śniejwodązie​miaszybkozmie​niłasięwśli​skiebłoto.
Ulewabyłaco​razmoc​niej​sza.
Zrobiłeśzdjęciaciała?krzyknąłdofotografującego
podrugiejstroniekolegi.Tenkiwnąłgłową.Dobra,
chłopaki,koniectejzabawy.Musimyzabraćstądciałojak
najszybciej.Dajcieczarnyworekipakujemydośrodka,
tylkoza​znacz​ciepo​ło​że​nieciała.
Mamworekzawołałprzedzierającysięprzezzarośla
młodymężczyzna,któregoimieniaGołębiewskinie
pa​mię​tał.
Gdzieleziesz!krzyknąłdoniego.Nietamtędy!
Trzy​majsięścieżki!
A,
sorry
,sze​fie.
Mężczyznaskoczyłizacząłokrążaćciało,bypodejść
doniegoodgóry,zgod​niezwy​tycz​nymi.
TylkouważajztymworkiemzacząłGołębiewski,ale
nieskończył,widząc,żechłopaksiępoślizgnął.Ten