Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niechciałoimsięiść.Przejechaliścieżkę
sa​mo​cho​dem.
Mą​drze.Gdzietensa​mo​chód?
Ki​lo​metrstąd.Chodź.
Szareaudistałozaparkowaneprzydrodze.Numery
rejestracyjnesięzgadzały.SamochódnależałdoLaury
Jabłońskiej,dziennikarkileżącejnazimnymmetalowym
stolewZakładzieMedycynySądowej.Podkomisarz
włożyłrękawiczkiinacisnąłklamkę.Pojazdbył
za​mknięty.Lewzaj​rzałprzezszybędośrodka.
AlesyfpowiedziałŚliczny,patrzącnatylne
siedzeniawsamochodzie,gdzieleżałypuste
jednorazowekubkipokawieiplastikoweopakowania
posushi.Myślałem,żebogateosobymająkogoś,kto
zanichsprząta.Jateżjestemfleją,alejestembiedny,
tocoinnego.Mnieniestać,żebykomuśpłacić,
byzamnąchodziłizbierał,anapewnobyłostać,
amimowszystko...Byławięctakjakbypodwójną
ba​ła​ga​niarą,fak​tycznąiteo​re​tyczną.
Nasiedzeniupasażerajesttorbapodróżnaprzerwał
muLew,niesłuchająctego,comówijegokolega.
Wi​daćteżsporozu​ży​tychchu​s​te​czekhi​gie​nicz​nych.
Fleja,mó​wi​łemod​parłŚliczny.
Raczejalbopłakała,alboposzłanaspacerdolasu,
ma​jącka​tar.Ob​sta​wiamtopierw​sze.
Alepocoonatuzaparkowała?Możesięzkimś
umówiła?Tobardzoustronnemiejsce,aonabyłaosobą
publiczną.Możeniechciała,byktośichsfilmował.Może
ja​kiśko​cha​nek...alboko​chankawjejprzy​padku.
Ajakbyśkomuśprzekazałwiadomość,żemaciesię
akuratspotkaćwtymmiejscu?Przecieżtunie
maabsolutnieżadnegocharakterystycznegopunktu.
Tosłabemiejscenaspotkanie...mruczałLewbardziej