Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ojców.Zielonebłyskawicewciążbiływwodę.
Bankierniepodniósłnawetoczunadziennikarza,gdyżniebyłowyjątków,aobok
Hendriganiestałnikt,ktochciałbypoświęcićdlaniegoswojeżycie.Iwtedyprzypomniał
sobieotym,któregonamieścienazywalibogiem.ZamknąłobrazPiekłaiskupiłsię
zpowrotemnalaboratorium.
Wbiłwzrokwbrzegplatformy.Nikttamjednakniestał,trzymającsięjednąrękąliny,
jaksamobójcanakrawędzidachu.Biologwciążbyłzajętyjakąśnagłączynnościąwgłębi
platformy.Niezbliżyłsięnakrokdojejbrzegu,nieuczyniłtejłaski.
Platformanadalwisiaławysoko,gdynarazspodsufitupopłynąłgłośnykrzyk.Słychać
byłorównieżłomot,jakbytwardepięściwaliłyoklatkępiersiową.Czyżbytamtenwyrażał
radośćtaksamo,jakczyniątoprymitywnezwierzęta?Możetaksamojakonewygląda?
Kudłatagłowawychyliłasiępozakrawędźizarazcofnęła.
–Uważaj,zjeżdżam!
Platformaopuszczałasiępowoli.Wpewnejchwilistanęłaiznowurozległsięwrzask.
Brzmiałownimjednakzniecierpliwienie,cośdziałosięniepomyślikudłacza.Odezwały
sięodgłosy,jakbycośmontował.Wreszcieplatformaznowuzaczęłasięobniżaćipochwili
zatrzymałasiętużnadpodłogą.Byłaprostokątna,zawieszonanaczterechlinach.Dwóch
znich,stojącnabrzeguplatformy,trzymałsiębiolog,nazywanynamieściebogiem.
Dziennikarzztrudemstłumiłśmiech,którynimtargnąłmimojegosytuacji.
Tużobok,wciążjednakniecowyżejodHendriga,stałkarzeł.Jegodługieręcesięgały
zakolana.Dłoniezacisnąłwpięściitonimizapewnewaliłsięprzedchwiląposzerokiej
klacie,wyrażającwtensposóbradość,kiedydokonywałjakichśmanipulacji,wiszącpod
sufitem.Ciekawe,corobił?Dziennikarzawciążpobudzałazawodowaciekawość.
Głowękarłaotaczałaaureolagęstych,skołtunionychwłosów,którychzpewnościąnie
miałczasupielęgnować,pochłoniętyswoimdziełem.
–Acóżto?–zapytałdziennikarz.
Zaplecamikarłastałpokaźnycylinderzeszkła.Zpokrywywystawałyśruby,które
właśniedokręcał,gdyplatformazatrzymałasięwtrakciezjeżdżania.Wszklanym
pojemnikusiedziałwkuckinagimężczyzna.Dziennikarzpoczułcośdziwnego;czaiłosię,
gotowedoskoku.
–Tomojedzieło!–odrzekłzdumąkudłaty.
–Natodostałeśtakwielkiepieniądze?!
Karzełwciążprężyłsiędumnie.
–Czysądzisz,żewszyscysięmylą?–wrzasnął.–Mówiąomniekreator,biolog.
–Jeśliujawnięwprasietwojeoszustwo–odkrzyknąłdziennikarz–niedostaniesz
więcejanigrosza!
–Tojestnowaidea!Właśnieuzyskaławcielenie.–Karzełwskazałcylinder.
–Niczymsięodnasnieróżni!Złapałeśgonarynkuizamknąłeśwcylindrze,uśpiwszy
wcześniej.Usiłowałsięwydostać,gdybyłeśnaplatformie,dlategodokręcałeśśruby,
prawda?Ipróbujeszmiwmówić,żetojestnowaistotabiologiczna,atyjesteśjejstwórcą?
Dziennikarzbyłtakrozgniewanyzpowoduoszustwaizniweczenianadzieinakolejne
wcielenie,żeprzyskoczyłdobiologaipochwyciwszygozaszyję,ściskałzcałejsiły.
Gotówbyłgozabić,udusićwłasnymirękoma,zamordowaćbezwyrzutówsumienia.Chciał
nowegożycia,kolejnegowcielenia,żywiłnadzieję,bardzonikłąjakpętelkanaprzegubie,