Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sklepowych,sięgającychnachodniki,zsuwałysięowoce,wabiącpalceprzechodzących,
apodgrzewaczedogotowychpotrawustawiononakażdymrogu.Byłotuwszystkodla
każdego,acenyniestałynaprzeszkodzie.
Musiałsięwięczanurzyćwtenkolorowyiwrzaskliwyświat.Nogijużsamegoniosły
dotegourzekającegoistrasznegomiejsca,lecznaglecośgopowstrzymało.Przypomniał
sobiepewienszczegół.Zawrócił,wciążonimmyśląc,iwszedłwnajstarszączęśćagory.
Chciałsięprzekonaćnawłasneoczy.
Domybyłytuwąskieiniższe,wstanieruiny,zwieluwypadłycegły,straganyutraciły
kolory.Klientelajednakżegodziłasięnawszystko,niemającjużwyboru.Iwłaśnie
tunaglesięzatrzymał,stającnasamejkrawędzi.Pozaniąniebyłojużulicy.Zprzerażenia
nawetniepomyślał,bypostąpićkrokdotyłu.
Zielona,gęstamasaotaczałafundamenty.Niecofałasięjuż,ziemianależaładoniej.
Czekała,kiedybędziemogłaznowuposunąćsiędoprzodu,gdystrawipalefundamentów
inastępnaścianaruniedowody.Zwysiłkiemoderwałwzrokodprzerażającegowidoku,
cofnąłsięiprzezwewnętrznąbramęprzeszedłnadrugąstronębudynku.Tunauliczce
gęstekałużestały,czekająctylko,dopełźniedonichfalaoceanuisięznimpołączą,
pochłaniającjednocześniekęsziemi.
Hendrigomusiałjeominąć.Bałsię,byniestąpnąćbutemnazieloną,gęstąmasę.Choć
niewiedział,czysięprzykleidobutaiprzeżrezelówkę,byspalićmuskórę,nawszelki
wypadekwybierałwzrokiemsuchemiejscaistawiałtamuważniekolejnekroki.Bałsię,
chociażukrywałprzedsobąswójstrach.
Następnauliczkanależałajużdozielonejcieczy,resztkiścianwisiałyskosem,gotowe
wkażdejchwilirunąć.Wycofałsięspiesznie,lękającsię,czypłynniedotykajużjegopięt;
szedłcorazszybciej,zobawą,żekażdykrokmożebyćostatnim.
Dotarłdogranicznejalejki,takżenawpółzanurzonejwwodzie.Widział,żetylnych
ścianjużniebyło,leczfasadajeszczetętniłażyciem,pełnarozbawionychklientów.
Obejmowalikobietywpasie,wychodziliwuściskugdzieśdowewnętrznychpokoi,areszta
towarzystwaśpiewałagłośnopijackiepiosenki.
Kiedyunosilidoustkufle,spojrzałnaichręce.Akiedyzobaczył,jakwyglądają,
wstrząsnęłonimprzerażenie.Patrzyłwciąż,niemogącoderwaćwzroku.Każdy
zszalejącychwdzikiejzabawiemiałnaprzegubieczarnypasek,atooznaczało,żeenergia
ichżyciajużsięwyczerpała.Szerokośćpaskówbyłaróżna,najcieńszeprzypominały
pajęczenitki.Ichwłaścicieleśmialisięjednaknajgłośniej,wiedząc,żekażdasalwa
wesołościmożebyćostatnią.Zachwilęmogąsięprzewrócić,upaśćplecamiwzieloną
kałużę,acieczrozłożyichciała,powiększającswojąobjętość.Czarnypaseknaprzegubie
byłstrasznymznakiemiwszyscyrozumielijegoznaczenie,wiedzieli,żeskazani,
amimotobawilisiędokońca.
Naglewprzeświciemiędzybudynkamizobaczyłdużąkałużę;byłwniejzanurzony
jakiśpodłużnykształt.Okilkakrokówdalejwwodzieprzykrywającejalejkęleżałowiele
zwłok.Padli,gdyżjużutracilienergięiniemoglijejznikądzaczerpnąć.Możeich
towarzysze,którzynadalpiliiszaleli,wyssalijejresztkinibywampiry.Przerażony
okropnymwidokiem,obserwował,jakciałazamieniałysięwbiałesole,aterozpuszczały
sięwwodzie,któragęstniała.Todlategooceantakrósł!Powiększałsię,wchłaniającciała
tych,którzyniemielijużwsobieenergii.Wodaichwessała,rozpuściła,samagęstniejąc
istającsięcorazbardziejzachłanna.
Giniemyrzekłgłośno.Zużyliśmyjużwszystko.