Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szkodatylko,żeniespotkałamjejwcześniej.
–Skądtenpies?–zainteresowałsięMariusz,patrząc
naniązwidocznąniechęcią.
–Nietwojasprawa–mruknęłam.–Przejdźmy
dorzeczy.–Starałamsięmówićspokojnieibezemocji.
Przeztychkilkalatzdołałamprzejąćczęśćzachowań
Mariusza,choćnigdyniedoszłamwtymdojego
perfekcji.Terazemocjewemniewrzały.
–Mogęchociażusiąść?–zapytał,rozglądającsię
ikierującsięwstronępokoju.
–Nie.–Zatrzymałamgo.–Poprostupowiedzmy
sobie,comamydopowiedzenia,apotemidźdodiabła.
Pokiwałgłowązespokojemizrozumieniem.Żadnej
irytacji.
–Odjakdawnasięspotykacie?–zapytałam,
krzyżującramiona.
–Odczterechmiesięcy–odparł.–Chciałbymtylko,
żebyświedziała,żetegonieplanowałem–wtrącił,
zanimzdołałamcośpowiedzieć.–Tostałosięsamo.
Zawszesądziłem,żeniejestemskłonnydoażtakiego
emocjonalnegoporywuserca.
–Emocjonalnegoporywuserca?–parsknęłam.
–Odkądtoużywasztakichgórnolotnychsłów?
–Możeszdrwić,alemniesamegotozaskoczyło.
Zawszepodchodziłemdowszystkiegoracjonalnie.
Nawetdomiłości.Przynajmniejwpewnymstopniu.
–Itakbardzociętozaskoczyło,żezapomniałeś
mipowiedzieć,nawetkiedyplanowaliśmyślub?
Biedactwo.
–Twojeironizowaniejestzbędne–odarłsucho.
–Zamierzałemcipowiedzieć,aleniebyłotołatwe.