Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Imyonimchcieliśmyzapomnieć.
Wczasiebitwynaglepoznałamgoon,krzyknąwszy:Anielcia!pędził
kumnie…Wjednejchwiliporwałmięwobjęcia…Wśródłezszczęściaza-
pomniałam,żekanonierzystojąbezczynniwtembratmójzaśmiałsiędzi-
koizrewolwerupowaliłtrzechmoichkanonierówjednocześnieściskając
mnielewąręką,abymniemogłasiębronić.
Runęłachmarakozacka,ukrytawdąbrowieitetrzystakroków,dzielą-
cychnas,przebyliwminutę.
Rzekłambratumemu:
Włodziu,jesteśnajpodlejszymzludzi.
Onmiodrzekł:Wiem.AlePolskiniecierpię.
Ibyłampomszczona,kiedytwojakula,pułkowniku,przebiłamuoko
imózg.Miłowałamgonadżycie!…
Laswydawałsięniemiećkońca.
Tymlepiejdlanas.
Niełatwoznajdąkozacytrupymiatieżników.Obojętniemyślałemośmier-
ci.
Pragnąłemjedynierazostatniujrzećogieńiprzyogniuodebraćsobie
życie.
Nadomiarnieszczęściawicherzacząłwstrząsaćdrzewami.Mrózstałsię
czymśpiekielnym.
Nieodzywaliśmysięwięcej.
Byłojużbliskopółnocywyszliśmynaszerokąpolanę.
Zamroczniałoprzednamicośjakbychata.Schroniskodlagontarzyle-
śnych.
Rozchyliłemdźwierze.
Namacałemkupęzmurszałejsłomy,kilkadranicnieprzerobionychna
gontylubniecki.
Wżadensposóbdrewszabląurąbaćniemogłem,zamiastrąkmiałem
wrażeniedwóchkłonicciężkich,któremiprzypiętodoramion.
Wtedyonaszabląnałupaładrzazg,przyrzuciłarogoży.Nastałachwilata-
kiegowyczekiwania,żepotwystąpiłminaczoło.
Siarnikimokrepełnobowiemśnieguzlodowaciałegomiałemwkiesze-
niachipodmundurem.Zamokły:jedenidrugi,idziesiątyjużodleciałybez
najmniejszejiskierki.
Zapatyczniesennymwzrokiemwtuliliśmysięwkąt,mróznamzaczął
zatrutesweigłyzapuszczać.
Modlićsięjeszczenieumiałem.Watykanmaumiejętnośćwyrabiania
modlitewnegostiukuiornamentu.Jeślidomwiarysięzawali,ornamentnie
utrzymanikogo.
43