Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zapytałam.Poomackuszukałamkomórkinakontuarze.Nieporaz
pierwszywrestauracjidochodziłodoniepokojącychwydarzeń.
WkońcutoManhattan,tutajzawszecośsiędzieje,aleterazbyło
inaczej.Włosynakarkustawałymidęba,ajaniemiałampojęcia
dlaczego.
Henryodwróciłsiędomnieiuśmiechnął.
Niemapowodudoniepokoju.Totylkonieporozumienie,prawda?
zapytałtakgłośno,żetymrazemijagosłyszałam.
Kobietazamrugała.
Oczy…Oczywiście.Totylkonieporozumieniewykrztusiła
iposłałamikrzywyuśmiech.My…Chcielibyśmyzapłacić.
Jestpanipewna?zaczęłam,onajednakjużodwróciłasię
napięcieiwróciładoswojegostolika.
PowędrowałamwzrokiemdopotencjalnegoHenry’egoiMissy,
któraszeptałamucośwściekledoucha.
Cotonibymiałobyć?zapytała.Napięciezniknęło
zpomieszczeniataknagle,jakbygowogólewcześniejniebyło.
Teżchciałabymwiedziećdodałam.
Henrymrugnąłdomnie.Niesprawiałwrażenia,jakbytascena
gowjakikolwieksposóbporuszyła.
Przepraszamzazamieszanie.OdprowadzęMissydodomu.
Może…Jeszczekiedyśsięzobaczymy.
Uśmiechnąłsię.Jegospojrzeniebyłoniemalzbytświdrujące,
bysprawićautentycznąprzyjemność,alejednocześnieniemogłam
oderwaćodniegowzroku.Jegotęczówki,intensywnieniebieskie
iczyste.Niejakmorze,natojegospojrzeniebyłozbytspokojne,ale
teżniejakbezchmurneniebo,natobyłozbytwzburzone.
Dzwonekoznajmiłprzybyciekolejnychgościitymsamymwyrwał
mniezzadumy.Zakłopotanazamrugałam,aHenryposłałmizłośliwy