Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którebyłyupchniętenaparkingujakszprotkiwpuszce.Przypadkowo
zbiłamjakiemuśsąsiadowilusterkotorebką.Ups.Przełożyłam
jąnabrzuchizapisałamwpamięci,żebyzostawićmukartkę
zprzeprosinamiiobietnicąrekompensaty.
PochwiliznaleźliśmysięnazakorkowanychulicachWrocławia.
Kufrustracjikierowcówmijaliśmyichpoprawejstronieulicy.Skuter
Patrykaniebyłjakimśścigaczemirozpędzałsięjedynie
doczterdziestupięciukilometrównagodzinę,aletonamwystarczyło,
żebyobjąćprowadzenienakażdychświatłach.Zerknęłamnazegarek
nalewymprzegubie.
–Pojedźmyskrótem,tutajwprawo.
Nakolejnychświatłachkierowcabiałegomercedesaobokotworzył
okno.
–Hej,laleczko,zrobiszmihotdoga?–Puściłmioczko
zobleśnymuśmieszkiem.
–Słucham?–zapytałamodruchowo,wybałuszywszyoczy.
Patrykdodałgazuizniknęłamfacetowizpolawidzenia,nim
zdążyłodpowiedzieć.
–Cotobyło?
Myślałam,żekażdydorosłyizdrowomyślącyczłowiekwtym
krajuwie,jakdziałazamawianiejedzenia.Nieprzygotowujesię
gowtorbietermicznejnaskuterze.
–Czasemsiętakzdarza–mruknąłPatryk.–Aletemutamchyba
niechodziłoohotdoga.
Prychnęłamizignorowałamtęniedorzecznąinsynuację.
Piętnaścieminutpoczasiepodjechaliśmypodzakładkarnynumer
jeden.Wśródmiejskiejzielenipiętrzyłsięzespółceglanychbudynków
otoczonychpokaźnymmuremzdrutamiwysokiegonapięcia.
Ojciecczekałnanasprzedwejściemdoplacówki.Miałnasobie
flanelowąkoszulęiortalionowespodnie–dokładnietensamstrój,