Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięogromnieiodetchnąłzulgą,gdyżczuł,żesiły
goopuszczały,terazzaś,mająctyłibokizabezpieczone,
miałogromnieułatwionąobronę.Wilk,widząc,żejego
ofiaraznikawdziupli,żemusięwymykazpazurów,rzucił
sięgwałtowniezanim,leczczujnynajegoruchyZbyszko,
pchnąłgowprostwpaszczędzidąizwierzzwyciem,
bryznąwszyposoką,odskoczyłizaniechałnarazie
napaści.Usiadłizacząłczekaćcierpliwie,rozumiejąc
widoczniewswymstarymłbierozbójniczym,żezdobycz
samawpadniemuwpaszczę.
Stepempłynęłyleniwiebiałepiórka
bodziaków[3].Słońceobiegłopołowęswejcodziennej
drogi.Zbyszkopoczułgłódskręcającymuwnętrzności
iogarniającegozmęczenie,atuwciążtrzebabyło
wytężaćuwagę,gdyżwrógczyhałciągle.Wołałmatkę,
prosiłnajczulszymisłowami,żebysięchociażodezwała.
Daremnie!Głosjegoginąłbezodpowiedziwśródpustki
stepowej.Chciałprzyciągnąćmatkędosiebie,leczile
razypróbowałtouczynić,wilkrzucałsięzwściekłością
naprzód.Wtemcośprzestraszyłowilka.Drgnął
inastawiwszyuszy,zacząłnasłuchiwać.Skorzystałztego
chłopakizanimwilksięodwrócił,zatopiłmuostrze
włóczniwboku.
Wilkskoczył,skurczyłsięjakprzebityszpilkąrobak,
kłapnąłzębami,pochwyciłwpaszczędrzewcewłóczni,
strzaskałjenadrzazgi,zawyłkrótko,chrapliwie
irzygnąwszyposoką,ległnieruchomowtrawie.
WpierwszejchwilioszołomionytymZbyszkowprost
oczomswymniewierzył.Stałzdumionyibezradny,
trzymającwzaciśniętejdłoniułamekdrzewca,wreszcie
przeżegnałsię,otarłzroszonepotemczoło,pchnął
drzewcemleżącegozwierza,awidząc,żesięnierusza,
kopnąłgonogąwzębyiprzypadłdomatki,wołając
naniąnajczulszymisłowami.
Daremnetobyłowołanie!Największamiłość
inajczulszapieszczotaniewskrzeszązmarłychdożycia.
Odciaławiałlodowatychłód,aotwarteoczy,wktórych
zastygłoprzerażenie,nieruchomowpatrywałysięgdzieś