Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mógłobrobić,isięosiedlał.AchoćwUkrainieowej,gdzie
zawszetętniłykopytatatarskichkoniipowietrzemtargały
okrzyki:„hałła,hałła!”,osiedlenieniezapewniało
bezpieczeństwa,jednakochotnikównigdyniebrakowało.
Ciągnęłaludzibujnośćczarnoziemu.
Szlipojedynczyludzie,abyzakładaćtamgniazda
rodzinne,ciągnęłyicałerody.Budowanozagrody,
wznoszonodwory,stawianozamkiistrażnicewojskowe.
Szlitamidzielnimłodzieńcy,żebywalczyćnocami
idniamiwobroniekrajuwłasnegoiEuropy.Wielkikniaź
państwamoskiewskiegosprzymierzałsięzTatarami,
zktórymiwspólniewpadałwgranicePolski.Apo
stanicachwojskowychnadzikichpolachbohaterscy
rotmistrzepolscynaczelenielicznychzałógznosiliciągle
pomniejszeczambułytatarskie,zasłaniającpiersiami
PolskęiRuśzdradziecką.
Byłpiękny,słonecznydzieńzimowy.Napołudniowy
zachódodBaru,którywowychczasachzwałsięRów,
wzdłużkorytarzekiLadawy,kopiącsięprzezgłębokie,
puszysteśniegi,posuwałsięniewielkioddziałjezdnych.
Konieprychaływesoło,dzwoniącwędzidłami.
Naczelejeźdźców,otulonydługą,włochatąburką,
jechałtensamwojak,któregośmywidzielipoddębem
nastepie,gdyZbyszkopokonałwilka.Przynim,siedząc
dosyćniezgrabnienakoniu,człapałmłodyjeszczeksiądz;
zanimiharcowałnaognistympodjezdkuZbyszko,
awniewielkiejodległościposuwałsięcałyoddział.
Drogęprzecinałyimnierazgłębokie,stromejarylubteż
bystre,niezamarzniętestrugi,wpadającedoLadawy.
Objeżdżaliteprzeszkodyzdaleka,abyznówtużprzy
stromymbrzegurzekiposuwaćsiędalej.Czasamizjaru
wymykałsięspłoszonywilk,ażołnierzezkrzykiemszczuli
gochartami.Zbyszkowtedypuszczałswegoognistego
podjezdkainiezważającnakrzykistaregowachmistrza,
sadziłzazwierzem,potrząsającgroźniepistoletem.
Właśniezzarośliwychynęłospłoszoneszczekaniempsów
wilczysko.Zbyszkopuściłzanimkonia.Naglepsyiwilk
znikłyzrównejpowierzchniśniegu,jakbysięzapadły