Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tworowski.Nierazpomykałemjawpobliżutwojej
kryjówki,goniączagonytatarskie,leczwstąpićczasunie
starczyło,comiwaćpanmusiszwybaczyć.Radabydusza
doraju,alegrzechyniepuszczają.Natenrazskusiło
mniezajrzećdociebieiotojestem.Podrodze
przywiodłemciksiędza,krewniakatwojego,ijeszcze
kogoś,aleniewiem,czybędzieszzniegorad,leczotym
potem.
Proszę,proszę!Gośćwdom,Bógwdom.Aże
iksiądzdomnie,tymlepiej,bojesttuidlaniegonieco
roboty.
Ba,kiedyksiądzjesttylkowprzelocie.
Tak?Atoszkoda!Aleproszędośrodka,niestójmy
tunamrozie.Całymsercemradwamjestem.
Jużpacholikowierzucilisięodbieraćodprzybyłychkonie
iwieśćjedostajni,gdzieczekałynaniepełneżłoby,
znak,żegościnnygospodarzszczerzewitałiprzyjmował
gości.
Wnętrzedomunieprzedstawiałonicosobliwego.
Wświetlicy,doktórejweszli,czekałichsutyogień,proste
drewnianeławyistoły,takjakiwkażdymszlacheckim
dworze.Ścianytylkoobitebyłybogatątureckątkaniną,
naktórejporozwieszanabyłabroń,zbroje,tarczeihełmy
niepośledniejroboty.Przywitałaichtupanidomu,kobieta
niemłodajuż,leczześladamipięknościnatwarzy.Była
onadalekąkrewnąTworowskiego,ażeniewidziała
gobardzodawno,przywitaniebyłoserdeczne.Zanią
stałamłodziutka,możedziesięcioletniapanienka,której
twarzyczkatakbyłaśliczna,aczarneoczytakpromienne,
żeZbyszkowiwydałosię,zaplecamipaniLityńskiej
ujrzałnieziemskąistotę,leczanioła.
Ha,czasniestoi!rzekłpanTworowski,wpatrując
sięwpaniądomu.Postarzałaśsięnieco,Halszko,choć
zawszejesteśpiękna.
Tak!tak!Młodośćiczasuciekają.Ijaciępamiętam
nietakim,beztychbruzdgłębokichnaczole,które
citrudywojnywyryły.MójBoże!Tyleczasuubiegło!
Gościutymójmiły!Naprawdę,niewiem,czymcięmam