Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odramy.Dziśbyłobardzogorąco,dopierowieczórprzyniósłodrobinę
chłodu.Marialubiprzednocąwietrzyćdom,tymbardziej
żewłazienceniemaklimatyzacji.
Podchodzęszybkimkrokiemdooknaizamykamjegwałtownym
ruchem.Gdyciągnęklamkędodołu,drżymidłoń.Wyczuwam
wpomieszczeniuczyjąśobecność,choćtoirracjonalne.Gdybyktoś
przedostałsięnaterenposesji,odrazuwłączyłybysięwszystkie
systemyzabezpieczeń.Tymczasemnazewnątrzpanujeażzbytidealna
cisza.Odstronyłazienkinapodwórkujesttrochęjaśniejdzięki
latarniomoświetlającymszerokądrogęwjazdową.Choćzpozorunie
mapowodówdoobaw,chcęjaknajszybciejzałatwićtoaletęiopuścić
łazienkę.ZapytamzarazArtura,czynieotwierałczasemtegookna.
Gdyidęjużwstronęwyjścia,nagledomoichuszudocierahuk.
Ażpodskakujęzwrażenia.Zaczynająmidrżećkolana.Pomieszczenie
zalewafalastłumionego,zimnegoświatłainatychmiastgaśnie.
Odwracamsiędooknaiwidzę,żenadworzeszalejeburza.Pokarku
przebiegamidreszcz.
Wychodzę,ciaśniejowijającsięszlafrokiem,iwracamdołóżka.
Arturaniema.Słyszękrokiwkorytarzu.ChybaposzedłdoKlary
zobaczyć,czywszystkowporządku.Wkraczapochwilidosypialni.
–Śpi–informuje,potwierdzającmojeprzypuszczenia.
–Todobrze.–Poprawiampoduszkęiukładamsiępodkołdrą.
–Zarazlunie.–Spoglądawkierunkuokna.–Dobrze,
żeskorzystaliśmywczorajzesłońca.Pogodamasięzałamać.
Gdykładziesięobokmnie,deszczzaczynabębnićoszyby.
–Zostawiłeśotwarteoknowłazience?
–Nie,byłozamknięteztego,copamiętam.
–Dopieroterazjezamknęłam.
–Dziwne.
Kolejnyhuknazewnątrzsprawia,żeprzytulamsiędoArtura