Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Jared
Piłemkolejnąfiliżankękawy,kiedypoczułemwkieszenibojówek
wibracjetelefonu.Jeślitokolejnyupierdliwyklient,toprzysięgam,
żektośtegodniazginie.
Słucham!rzuciłemostrzej,niżbyłotokonieczne.
PanieDavis.Usłyszałemdobrzeznanymigłos.Niedziała
miaplikacjazwiadomościamipowiedziałakobietaprzebiegłym
tonem.
Proszęodinstalowaćizainstalowaćnanowo.Powinnopomóc.
Przewróciłemoczami,wiedząc,jakągręrozpoczyna.
Niedziała.Wciążniedostajęodpanawiadomościrzekła
ociekającymsłodyczągłosem.
Poczułem,jakzbieramisięnawymioty.
Takichustereknienaprawiam.Zachowałemsłużbowyton.
Nie?zapytała.Przecieżjestpannaszymnajlepszym
informatykiem.
Niewiedziećczemu,wyobraziłemsobie,jakżonamojegoszefaślini
siędotelefonu.Uczepiłasięmnie,odkądzatrudniłemsięwichfirmie.
Początkowobawiłemsięwyłączniewprogramowanie,azbiegiem
czasuuczynilimniekierownikiemdziałuserwisowego.Teraz
wydawałempolecenia,któreniegdyśjamusiałemwykonywać.
Rozdzielałemzadania,wysyłałemludzitam,gdziektośzgłaszał
usterkikomputerówbądźInternetu.
Jakpanizauważyła,jesteminformatykiem,nienaprawiam
telefonówanitymbardziejniedziałającychaplikacjiudawałem,
żeniewiemocojejchodzi.