Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Świtoniawydęłabrzydkousta.
Patriociprychnęłapogardliwie.
GównotamżachnąłsięŚwitońzwyczajnahołota,pewnie
przebranelewaki,cogodłaiflaginieszanują.
Dziewczyna,pomarańczowowłosahostessarozdającaludziom
naperoniepróbkiafrykańskiejkawyUsawa(fairtrade),posłała
muzaskoczonespojrzenieiukradkiemprzyjrzałasięjegoubiorowi,
którynijakniepasowałdojegosłów.
Przepraszam,copowiedziałeś?
PrawakipoprawiłsięŚwitońiuśmiechnąłniepewnie.Strony
misięmylą,mamtakodprzedszkola.
Topowiedziawszy,cofnąłsięokrok,potemkolejny,anastępnie
odwróciłi…
Tomusibyćon,pomyślałnawidokmężczyznypomagającego
wysiąśćkobieciezdzieckiem.Niktinnyniepasujelepiejdotego
cholernegoopisu.
Wyciągnąłteczkęspodpachy,policzyłdopięciuiruszyłwkierunku
zapchanychludźmiruchomychschodów.
***
Ordonnieprzestraszyłsięhuku.Nawettrochęsięgospodziewał
odchwili,gdypociągwyłoniłsięzmrocznegotuneluiwjechał
naoświetlonybladymświatłemperon,aonzobaczyłgrupkę
słaniającychsięodalkoholukibiców,zktórychjedenzachowywałsię
wyjątkowopodejrzanieiewidentniechowałcośwrękach.
Petarda.Wsumieitakdobrze,żenieraca,bowtedybyłbydym,
azdymemiwiększezamieszanie,botoprzecieżdworzec,podejrzenie
zamachubombowego,ewakuacja.Pewnieitakzarazjakąśwdrożą,
boludzie,usłyszawszyhuk,zaczęlipanikować.Tymsięwłaśnie
kończyzabieranieobowiązkowejsłużbywojskowejludzienie
odróżniająhukupetardyodwybuchubomby.
Ordonprzysunąłtwarzdooknaispróbowałpośródwystraszonych
ludziwypatrzyćkogoś,ktomógłbybyćkurierem.Niemiałpojęcia,
kogosięspodziewać,ponieważniedostałżadnejinformacjioznaku
rozpoznawczym,któregopowinienwyglądać.Gdyzadzwonił
napodanymujednorazowynumer,usłyszałjedynie:„Oncięznajdzie,
matwójdokładnyopis,aterazsorry,aleniemogęgadać,bostoję
wkorkuiśpieszęsiępodzieci,nara”.Wszystkowyrzuconenajednym
oddechu,dowtóruklaksonów,wyzwiskidżingliProgramuDrugiego