Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Łobuzzniego?—Franekzmarszczyłbrwi.
—Nie.Toznaczy…—Jankawestchnęła.—Mówi,
żewszkoleucząichbzdur.
—Bouczą.
Zerknęłananiegozwyrzutem,jakbymiałapretensje,
żeprzerwałjejwywód.
—Notak,alewiesz,jaktomożesięskończyć.
Ajazostałamztymwszystkimsama.Chłopcywjego
wiekupotrzebująmęskiejręki,aprzezgłupiązłośliwość
losuakuratwtymmomenciezabrakłomuojca.
Franekprzycisnąłjejdłońdoswoichust.
—Janka,ja…
—Nie—przerwałamustanowczo,wyrywając
muswojąrękę.—Myniebędziemyrazem.
—Dlaczego?
Złagodniała.Niechciałabyćwobecniegotaka
obcesowa,poprostuwciążjeszczenieprzyzwyczaiłasię
domyśli,żewróciłzzagrobu—wróciłdojejżycia.
—Nieteraz.Terazotymniemówmy.
—Tak.Maszrację.Zobaczymy,coprzyniesielos.
Znówuśmiechnęlisiędosiebienieśmiało.
—AcouTeresy?—Mężczyznabyłnaprawdężywo
zainteresowanylosamijejrodziny.
Jankazmiejscasięrozluźniła.Niebyłajeszczegotowa,
byrozmawiaćonich,otym,coichłączyło,itym,
comogłobyichpołączyć,alechciałasięznimpodzielić