Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KiedyMiłoszbyłmały,zachwycałsięnimi.Mówił,
żebiałejakśnieżnypuch.Niesiwe,alewłaśniebiałe.
Niewiem,comamrobićpowiedziałabezradnie
Jankategodnia.Niepotrafiłaporadzićsobiezwłasnymi
emocjami.
Niekiedynajwiększerzeczyprzychodzązczasem
zauważyłałagodnieElżunia.
Myślałam,żekiedypotylulatachzobaczę,
tozalejemniefalaczułości.
Jesteściezwiązanewięzamikrwi,niczyminnym.
Smutneto,coterazpowiem,aletaknaprawdęjesteście
dlasiebieobcymiosobami.Atakaprawdziwawięźtocoś,
cobudujesięlatami,czasemcałymidekadami…
JesteśmyobcedudniłowgłowieJanki.Byłydla
siebieobce.
Jakaonajest?zapytałaElżunia.
Hmmm…Młodszazkobietpodkuliłanogi
inakryłasiękocem.Pojejcielecochwilaprzebiegały
dreszcze.Wydajesięmiła.Stwarzadystans.Jestode
mniemłodszaojedenaścielat,amimotowjejsposobie
byciajestcośtakiego,żeczłowiekmawrażenie,jakby
byładużostarsza.NapewnostarszaodTereski,choć
przecieżrównolatkami.
Acotywtejchwilidoniejczujesz?Cooniej
myślisz?
Jankazrobiłagłębokiwdech.Samaniepotrafiłaokreślić