Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Muszęwracać.–Wyglądałanatrochęrozdartą
wewnętrznie–amożebyłototylkomojemyślenie
życzeniowe.
–Wporządku,wtakimrazieodwiozęcięnastację
–powiedziałemzociąganiem.
Kiedydoszliśmydosamochodu,otworzyłemdrzwiczki
iwsiadłem.Wtejsamejchwiliskląłemsięzato,żenie
pomyślałemootworzeniujejdrzwiczek.Tobyłofatalne
zmojejstrony.Niemiałemwprawywtegorodzaju
rzeczach,bozwykledotegoczasulaskaleciałabyjuż
namnieito,czyotworzęjejdrzwiczki,czynie,byłobez
znaczenia.Niemiałempojęciaobyciudżentelmenem.
Jechaliśmywciszy.Przeddworcemzsunęłazramion
mojąkurtkę.Zmarszczyłemczoło,boniepodobało
misię,żezostawięjąsamąiniebędęwiedział,czy
bezpieczniewsiadładopociągu.Opatuliłem
jąponownie.
–Odprowadzęciędopociągu.–Nieczekając
naodpowiedź,wysiadłemzsamochoduiobszedłemgo,
żebyotworzyćjejdrzwiczki.Uśmiechnęłasięiwysiadła
zwdziękiem.Naperonieokazałosię,żejejpociągzaraz
odjeżdżał,więcniemusiaładługoczekać.
Przydrzwiachwagonuzdjęłakurtkęipodałamiją,
uśmiechającsię.
–Dziękujęzakolację,Nate.Dobrzesiębawiłam.
–Jateż.–Odchrząknąłem,bomusiałemspróbować
jeszczetenraz.–Naprawdę,niedaszminumeru?
Roześmiałasięipokręciłagłową.
–Naprawdę.
–Wporządku,niemaoczymmówić,alesamanie
wiesz,iletracisz–kusiłem.