Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
NAPIĘTRZEZASTALIŚMYkolejnewahadłowedrzwi,
dzieląceklatkęschodowąodtego,coznajdowałosię
zanimi.Olbrzympchnąłjesamymikciukamiiweszliśmy
dośrod​ka.
Salabyłapodłużnaiwąska,niezbytczysta,ciemna
idośćponura.ParuMurzynówsiedzącychwkącie
podśpiewywałocośirozmawiałoożywionymigłosami
przystolikudogrywkościoświetlonympojedynczą
lampą.Wzdłużścianypomojejprawejciągnąłsiębar.
Resztępomieszczeniazastawionomałymiokrągłymi
stolikami,nadktórymigarbilisięnieliczniklienci,
mężczyźniikobiety,wszyscyczarni.Śpiewyprzy
kościachustały,ktośszarpnąłzasznureklampy.Zapadła
cisza,ciężkajaknabierającywodyokręt.Wszystkie
głowyzwróciłysiępowolikunam,wszystkie
teorzechoweoczyosadzonewtwarzachoodcieniach
odszarościdosmolistejczerniprzyglądałysięnam
wpełnymobcościmilczeniuzapadającymmiędzy
od​mien​ny​mira​sa​mi.
RosłyMurzynomięsistymkarkuopierałsięobar.
Rękawykoszulimiałspięteróżowymitasiemkami,ajego
potężneplecybyłyobciśnięteprzezróżowo-białeszelki.
Niesposóbbyłoniepoznaćwnimwykidajły.Nieśpiesznie
opuściłopartąobarstopęiobróciłsię,omiótłnas
spojrzeniemimiękkorozstawiłnogi,oblizującwargi
szerokimjęzykiem.Miałtwarztakpoobijaną,poznaczoną