Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
totalnienierealna,dziękiczemuczujęsięswobodnie
mimopodwyższonegotętna.Dokładnietakjakpodczas
treningualboszybkiegowysiłkowegospaceru
pogórach.Właśnietaksięczuję.Dlategopogłaskałem
jejjędrneudo,czując,żeionamanatoochotę.Ale
janielubięsięśpieszyć,lubię,kiedywszystkomaswój
czas;niemożnaprzeskoczyćcałegomaratonuiznaleźć
sięodrazunaostatniejprostej.Trzebaprzebieckażdy
jegoetap.Dlategosięgnąłempopiwoiwypijająckilka
porządnychłyków,ściskająctocudowneudo,
kontynuowałemopowieśćozaletachmojego
pensjonatu,oświeżymgórskimpowietrzu,wysokości,
naktórejsięznajduje,owszystkim…Aleonachybanie
chciałajużsłuchać.Naglewzięłamniezarękę
ipoprowadziławstronęwindy.Tomniejednak
zaskoczyło.Zrobiłatodokładniewmomencie,kiedy
byłemnawysokościtysiącasiedmiusetczterdziestu
metrównadpoziomemmorza.Dokładniewtedy
wyciągnęłamniezbaruipoprowadziławstronęwindy,
wcisnęłaguzik,drzwisięotworzyły,amyweszliśmy.
Nacisnąłemczwartepiętro,chciałemcośjeszcze
powiedzieć,aonanagle,bezostrzeżenia,zaczęła
całować.Naparłanamniecałymswoimcholernie
kobiecymciałem.Poczułemjejpiersiprzylegające
domnie,poczułemjejjęzykwswoichustach,poczułem
miękkośćjejpośladkówpodmojądłonią,twardość
nabrzmiałychsutków,idealnyzapachskóry.Apotem
naglepoczułem,żejużmnieniecałuje,żeklękaprzede
mną,bezceregielirozpinamirozporekibierzemnie
doust.Znowuzawirowałowgłowie.Powiemszczerze,
żezobaczyłemgwiazdy,całepieprzoneplejady!Winda
łagodniekołysała,aja,opartyszerokorozłożonymi
ramionamiosrebrneporęcze,czułemciepłojejust,jej
zachłannośćinieskrępowanie,kiedydrzwinadrugim
piętrzeotworzyłysięnacałąszerokość.Korytarzbył
pusty,jednaktonieznaczyło,żezachwilęktośsiętam
niepojawi.Namomentskamieniałemijakskamieniały
patrzyłemnaszeregizamkniętychdrzwiiprzez
sekundę,możedwie,zastanawiałemsię,cobędzie,jeśli