Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Czułamsię,jakbymprzebywaławniekończącymsię,
przerażającymśnie.Pragnęłamsięzniegoobudzić,
jednakniepotrafiłam.Koszmarnajawie.Oświciewciąż
trzymałamwdłoniachkremowąkopertęwręczoną
miprzezMartina.Niemiałamsiłaniodwagi,
byotworzyć.Obawiałamsiętego,coznajdowałosię
wjejwnętrzu.Ponadtowydawałosiętotakieostateczne.
Jakbykoniechistoriimojejibratazamkniętyzostał
nakartcepapieru,którazniknie,gdytylkoprzeczytam
zapisanetamsłowa.Odłożyłamwkońcunastolik
dokawy,niemogącdłużejjejtrzymać.
Poderwałamsięzłóżkaiweszłamdokuchni.
Rozejrzałamsięwokółpółprzytomnie,jakbyniedokońca
zdającsobiesprawę,pocotuprzyszłam.
Chwyciłambutelkę,którazdawałasiętylkoczekać
niczymostatniadeskaratunku.Wróciłamdosalonu
inalałamdopełnaszkarłatnegopłynu.Wypiłamduszkiem
całązawartość,wciążwpatrującsięwkopertę,jakby
wzywającąmniewciążodnowadojejotwarcia.
Przypominaławrotadopiekła,zktóregomogłabymsię
jużniewydostać.Nalałamsobiekolejnąlampkę,nim
sięgnęłampotenpalącyproblem.Wyjęłamszybko