Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zarzuciłyśmynieodłącznenawszystkichwyjazdach
plecakinaramięiwyruszyłyśmynapodbójmiasta.
Nieprzewidziałmyjednego.Pośnieguidziesię
znacznietrudniejiwolniej,aponieważpopołudniu
zaczęłopadać,uliceniebyłyodśnieżone.Docentrum
doszłyśmyzmachaneiJuliaoświadczyła,żeoglądać
rynekmożepodwarunkiem,żenajpierwsię
rozgrzejemy,naprzykładherbatą,bociutzmarzła
wstopy.Jużchciałamspytać,czychcetestopymoczyć
wnapoju,alepowstrzymałamsię,choćztrudem.
Trzebabyłoubraćciepłeskarpetki.Zimnenogi
mogąprowadzićdoprzeziębienia.Chceszbyćudupiona
whotelu?
Zimnenóżkitowgalareciemruknęłapod
nosemJuliaizamówiładwieherbaty.Chodź,
siądziemynachwilęprzeddalszymmarszem.
Potejkrótkiejprzerwieobeszłyśmyrynekdookoła,
obejrzałyśmyfosę,BramęCzłuchowską,Ratusz
iniedziałającąwzimiefontannę,spróbowałyśmy
zapamiętać,cogdziejest,imającwperspektywie
kilkukilometrowyspacerpowrotny,uznałyśmy,żejak
napierwszydzieńwystarczynamatrakcji.Śniegpadał
corazgęściejszyichodziłosiętrudniej.Mimotojakoś
nieprzyszłonamdogłowy,żemożemywezwać
taksówkę.Pewniedlatego,żewszelkiewyjazdy
kojarzyłynamsięzespacerami.
Omatko,alesięzmachałam.Julkapadłanafotel
zarazpozdjęciubutów.
Wsumiebardzodobrze,miałyśmyzaprawęprzed