Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wbrewobawomspałonamsięcałkiemdobrze,
cozezdziwieniemstwierdziłam,gdyJuliazrobiła
mipobudkę.Nadworzebyłoledwoszaro,gdypocichu
wyszłyśmyzhoteluiraźnymkrokiemruszyłyśmy
wstronęcmentarza.Śniegmusiałprzestaćpadać
wnocy,bowidaćbyłonanimświeżeślady.Skrzypiał
podnogamiprzykażdymkrokuipomyślałam,
żewtakichwarunkachtrudnobybyłogdzieśpodejść
niepostrzeżenie.
Jakmyślisz,zktórejstronymógłleżeć?spytała
Julia,stającprzedcmentarzem.
Raczejnienaparkinguzprzodu,boodrazu
bygoktośzauważył.
Patrzyłamnacmentarzikombinowałam.Znaszej
prawejstronypraktyczniegraniczyłzmiastem,zlewej
bliskobyłyjakieśdrzewa,aleniemiałampojęcia,czego
możemysięspodziewać,obchodzącgo.
Zacznijmyodlewej,jakośmitobardziejpasuje.
Donieboszczyka?
Donieboszczykatonajbardziejsamcmentarz,
aniejegookolice.Dotychfacetów,których
podsłuchałyśmy.Pocotenjedenmógłiśćkoło
cmentarza?
Acholeragowie.Możedrogęskracał?
zasugerowałaJulia.
Może.Amożechciałsiknąć?Wtedytedrzewa
bardziejbypasowały.
Dobra,zaczynamyodlewej,ajeślinicniebędzie,
toobejdziemycmentarzdookołazapowiedziałaJulia