Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naszczęścienieznalazłmyaninikogozamarzniętego,
anidrugiegomiejscaświadczącegoojakieśtragedii.
DużotejkrwizaniepokoiłasięJulia,gdy
ruszyłyśmytropemniedoszłegoÖtzizChojnic.
Etam,mógłsobienosrozwalićitakkapać.
Zobacz,wygląda,jakbykroplespadałynaśnieg
pokazałamJulceślady.
Aletojużnie.
Rzeczywiście,opróczśladów,którewedługmnie
powstałyodkropelkrwi,byłyteżtakiewiększe.Jakby
rozsmarowaneimniejintensywne.Brnącpokolana
wśniegu,poszłyśmytropemfaceta.Doszedłdodrzew
inajwyraźniejprzyjednymchwilęposiedział.Krwibyło
jużmniejniżnapoczątku.
Wykrwawiłsię…zaczęłaJulia,alezarazsię
poprawiła.Nie,głupiogadam.Jakbysięwykrwawił,
tobygdzieśtuleżał.
Ipewnieinaczejbywyglądałytekrwaweplacki
naśniegu.Chodź,sprawdzimy,dokądposzedł.
Najwyraźniejposzkodowanyodzyskałtrochę
wigoru,bowyglądałonato,żejużsięniewywracał.
Doszedłdoszosyijużzaczęłyśmysięobawiać,żenie
dowiemysię,cozrobiłdalej,alenaszczęścieJulka
zauważyłakilkakropelkrwinapoboczujezdni.
Wróciłdomiastastwierdziła.
Amożedosamochodu?wskazałamparkingpod
cmentarzem.Mógłtamzaparkować,potemoberwać,
zasłabnąćalbocoś,awkońcuwrócićdoauta,żeby
odjechać.