Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
należy…I,szurającstopami,pomaszerowałzainnymiwstronę
żyznychpólnadrzeką.
GdyWitoldpodjechałpoddom,drzwibyłyszerokootwarte
znak,żeżonajużwstała.Odprowadziłklaczdostajni,zrywającdla
niejpodrodzewybujałyłubin,którybardzolubiła.Zanimwszedł
dodomuwyciągnąłzestudniwiadrozimnejwody,ściągnąłkoszulę,
igłośnoprychając,umyłsięnadcembrowiną.Przeczesałpalcami
mokrewłosy,założyłkoszulęnawilgotneciałoiwszedłzamaszystym
krokiemdodomu.
Marysiastałaprzystole,szykującśniadanie.Kuchnięwypełniał
zapachświeżegochleba,rzodkwiigotowanejkawy.
Gdziecięznowunosi,kochany,takzrana?Znowusięsama
budzęwłóżku.Bobędęzazdrosna,jaktakwnocybędzieszgdzieś
uciekałodemnie!Marysiapogroziłamupalcemifiluterniepuściła
doniegooko.
Witoldpodszedłdoniej,objąłwpółiucałowałmiękkowszyję.
Jakjauwielbiamtewakacyjneporanki…Słońcesięskrzy,
wpolupachnązboża,wkuchnidobrejedzenie,nicpilnegodoroboty
niema…
Marysiawestchnęłaciężkoiodparła:
Dlamniejest,bodyżurmamdziśwszkole.
Wwakacje?spytałzdumionyWitold,siadającprzystole
iprzegryzająctwardąrzodkiew.
Kochanie,wakacjejużsiękończą,wrzesieńzapasem,trzeba
nowyrokdladzieciprzygotować.
Witoldsiedziałprzystolejakbystroskany.Marysiaodłożyłanóż
ipodeszładomęża.
Niemartwsię,wrócęszybko,totylkokilkagodzin.Możeszsię