Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gonitwahubertusowamiałazacząćsiędosłowniezachwilę,
widzowiezgromadzilisięjużnabrzegułąki.Dwudziestoletni
StanisławKadopodciągałwłaśniewjednymzboksówwborowinowej
stajnipopręgSrebrnej,siwejklaczy,naktórejmiałjechać.Byłjednym
znajbardziejutalentowanychizarazemniezwyklepracowitych
jeźdźców,cozawszebyłoibędzierzadkąkombinacją.
–Stasiek,patrznatęnową,jakagalantlalunia!–przerwał
muBolek,jegomłodszybrat.Ruchemgłowywskazałdziewczynę,
którakilkaboksówdalejdopinałaogłowienakarymogierze.
Byładrobnaienergiczna,weleganckoskrojonejmarynarce
ibryczesachwstylumęskim.
Stanisławwychyliłsięzboksu,żebyprzyjrzećsięjejlepiej.Może
trochęjakbyzbytkonkretnajaknatypową„ślicznotkę”,zbytrzeczowa
wswoichruchach,alemiaławsobiecośtakiego…
–Ej,zarazzaczynamy!–BoleksprowadziłStanisławanaziemię.
–Pośpieszsię!
–Chybawpadłaśkomuśwoko–zsilnymrosyjskimakcentem
szepnęładoHelenyLaskowskiejWaliaNazarowa,siodłającaswoją
klaczwboksieobok.
–Temuzmlekiempodnosem?–zaśmiałasięHelena.
–Ha,ha,temupewnieteż,aleprzedewszystkimtemustarszemu.
Krasiwyj[2],ojkrasiwyjchłopak!–Waleriamrugnęła
porozumiewawczoiroześmiałasię.
–Alejestemniewychowana!–dodałapochwili.–Jeszczesię
chybaniemiałyśmyokazjipoznać?Waleriajestem,możeszmimówić
Walia.
WaleriaNazarowa,córkaSaszyNazarowa,radcywAmbasadzie
ZSRRwWarszawie,wniczymnieprzystawaładotypowego
wyobrażeniaokobieciesowieckiej.Byłamodelowąpięknością,czarne
oczy,firankarzęs…Prędzejkwintesencjahrabianki.Dotego