Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zemnąwtymsamympomieszczeniu.
Andresprzytulamniemocnodosiebie.Zaciągamsięzapachem
jegoperfum,comnieodrobinęuspokaja.
–Możeniebędądlanasmili,alewyjazdbysięnamprzydał
–szepcze.
–Odpoczynek?
–Myślałemraczejointensywnym,krótkimwyjeździezmoją
seksownążoną–chrypie,przesuwającnosempomojejszyi.
Wzdycham,rozkoszującsiętymgestem.Andreszostawia
minaustachsłodkipocałunek.
–Wróćmydodomu.Zróbmysobiewolne.
–Przecieżniebędziemysiępakowaćcałydzień,Andres.
–Odsuwamsięodniegodelikatnie,zanimnogicałkiemodmówią
miposłuszeństwa.–Możemyzostaćjeszczewpracy.
–Zdecydowanieniemożemyzostaćdłużejwpracy–odpowiada,
wkładającmidłońpodspódnicę.
Oddechmiprzyśpiesza,kiedyjegoustazmierzająwstronępiersi.
Wzasadziejużdawnoniespędziliśmybeztroskiegopopołudnia.Ciągle
naukaipraca,więcdlanasniezostawałozbytwielewolnegoczasu.
Ślubtoidealnaokazja,abysięsobąnacieszyć.Chociażprzezchwilę.
Andreszawszerobiłwszystko,bymbyłaszczęśliwa.Dlaczegojachoć
razniemogęzrobićczegośdlaniego?
–Zatemchodźmydodomu,mężu.Mamydużodozrobienia.
PalceAndresazatrzymująsięprzybrzegumoichmajtek,mójmąż
uśmiechasięchytrze.
–Cokolwieksobieżyczysz,żono.