Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szczęściejestmniejwymyślnaodfrancuskiej,aletomabyćichwieczór,niemój.
Wyobrażamsobiespaghetti,jestdługieinudne,jużprawieudałomisięwkręcićwrazznim
nawidelec,gdybudzimniesygnałkomórki.Tużobok.Odwracająsiękunamoburzone
twarze,lacucaracha,lacucarachakomórkaśpiewacorazgłośniej,przerażonażona
przetrząsatorebkę,LadyMakbet(identyfikujędziękimałejczarnejikozakomzakolano)
mimowolniepodrygujewtakthiszpańskichrytmów,nachwilędramatzamieniasięwfarsę,
teniówparskaśmiechem,dominujejednakatmosferapotępienia.Wobecnas,profanów,
idiotów,którzyniedośćżedepcząludziompoodciskach,toniewiedzą,jaksięzachowaćw
świątynisztuki.Komórkamilknie,zanimżonieudajesięodnaleźć.
-Przecieżniedziałała-szepcedomnie,klepiępocieszającopodłoni.
-Dobrze,żejużdziała.
Niewierzęzarównowserafinyjakwsiłynieczyste,cóżjednakinnegojaknieone
naprawiłytelefonwtakmałostosownymmomencie?Próbujęsobienapocieszeniewyobrazić
nosacza,jednakniematojakzderzeniewzrokowe.Czasdoprzerwyupływamina
oczekiwaniukolejnychskocznychrytmówztorebkiżony,alenictakiegosięniedzieje.
Kurtynaopada,bijemybrawo,abypochwiliwpełnymświetlełowićspojrzenia
sąsiadów,zerkająnanasspodoka,szturchająporozumiewawczo,tooni,ciodcucaracchy.
-Lacucaraccha-nucęporozumiewawczo,żebyniemieliwątpliwości,żetomyinie
posądzaliboguduchawinnychwidzówzprawejilewejstrony.
-Przestań…-błagażona.
Córkaudaje,żenasnieznaitylkoprzezprzypadeksiedziobok.Toznaczystoi,bo
wszyscymamyochotęrozprostowaćkości.
-MuszęznaleźćWiktora-rzucacierpko,kiedysiętrochęprzeludniło.
-Spróbujdoniegozadzwonić-radzę.
Pochwilijesteśmysami,żonaodnajdujenieszczęsnąkomórkę.
-Terazniedziała…-szepce,wstrząśnięta.
Przychodzimidogłowy,żebytelefonoddaćdoszatni,nigdyniewiadomo,kiedymu
znowuodbije.Biegniemynadół,przyszatniszczęśliwiepusto,zaledwiekilkaosóbrezygnuje
zdalszegociągu.Chowamyprzedmiotwpadkidokieszenipłaszcza.
Chętnienapiłbymsiękawy,aleprzybarzewijesiędługakolejka,więcsnujemysiętu
iówdzie,żonaoglądawcoktosięubrał,planującprzyszłezakupy.
-Jakwrażenia?-pytam,całkiemniepotrzebnie,bylecośpowiedzieć.
Odrazuwidzę,żeonaniewie,cootymmyśleć.BomożetosztukaprzezdużeS,ta
całainterpretacjaijakpowie,żejejsięniepodoba,tylkosięwygłupi.Alboodwrotnie,na
dwojebabkawróżyła.
-Mieszane-mówiwkońcuostrożnie,widzimyzbliżającychsiękunammłodych,
duserypowitalneprzerywajądalsząewentualnąwymianęzdań.
Będzienatoniestetyjeszczeczas,myślęsmętnie,kierującsięwstronęwidowni.
-Słyszeliście?-zagajazięć.-Zawszesięznajdzienawidownijakiśdupek,którynie
wyłączykomórki.Niedopojęcia!
Córkaboleśnieszczypiemniewramię,dziedzicznepokądzieli,gdybyniemarynarka,
mógłbymmiećsiniaka.Zakogoonamnieuważa,myślę,przytakującmuzzapałem.
-Wdodatkutamelodyjka!-ciągnę.-Niechciałbym,żebykaraluchwzywałmniedo
telefonu.
Tymrazemszczypiemnieżona.
Dokońcaprzedstawieniaprzetrwałemwpółśnie,wypracowałemsobiejeszczew
szkoletakisenzotwartymidlaniepoznakioczami.Człowiekniechrapie,wyglądawmiarę
przytomnie,ajestzupełniegdzieindziej.Nieto,żemyślałemcałkiemnienatemat,bo
zastanawiałemsięnadSzekspiremihamletowskim„byćalboniebyć”.Policzyłemszybko,że
do21grudniazostałonamrówno21dniitaniespodziewanazbieżnośćwydałamisięnagle
7