Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wmrok,wktórymmigotałydalekieświatładomów.Wróciłemzdaleka,zsadów,poktórych
sięzniąprzechadzałem,zulic,poktórychbiegliśmytrzymającsięzaręce,zjakiegośmałego
przytulnegomieszkanka,gdziesłuchaliśmypłytleżącoboksiebieigdzieczułemsiętak
swobodnie,musiałotobyćnaszemieszkanie.Pokazywałemjejteż,jaksięlataw
powietrzu,wystarczyłotylkorozłożyćręce,przesunąćnimidotyłu,agęstepowietrzeniosło
jakwoda.Patrzyłanamniestojączzadartądogórygłową,śmiałasię,ajazataczałemnadnią
koła.
Zaświecilipowiedziałtensiedzącyobokdziewczyny.
No...AleJózkichybaniebędzieodpowiedziałmusiedzącynaprzeciw.
Onaniezwyczajna,żebyjejodmaciów.
Pewnie.Aktozwyczajny?Mógłniemówić.
Pokiwalizgodniegłowamiiumilkli.Nienawidziłemich,tejświątecznejgodności,
sztywnychubrań,lustrzanych,topornychbutów,zaczerwienionychtwarzy,niezdarnejmowy,
dziewczynamusiałamniebraćzatakiegosamegojakoni.Wyobrażałemsobie,żewchodzi
jakiśznajomy,siadanaprzeciwmnieipowiada:Czytałeśotychodkryciachwgrobach
etruskich?ajamunatoodpowiadamzabawnymizdaniamimłodegoerudyty,dziewczyna
patrzyzzainteresowaniem,jestemkimś,ktosięodbijaodreszty.Zamiastznajomegowszedł
konduktor.Podałemmubilet.Widoczniedrukbyłzamazany,bospytał,dokądjadę.Do
Owocowaodparłem.Skinąłgłowąioddałmikartonik.Dziewczynasennymruchem
podniosławgórębiletmiesięcznyirówniepłynniewłożyłagodokieszenispódnicy.Gdy
konduktorprzeszedłnadrugikoniecwagonu,jedenzmężczyznzapytał:
Koleżankadalekojedzie?
Dziewczynapopatrzyłananiegoimimożeniezmieniławyrazutwarzy,poczułemsię
głupio.Taksiępatrzynakamieńalbodrzewo.Ontowidocznieteżtakodczuł,bokiedy
odwróciławzrokiznówzaczęławpatrywaćsięwmigocącąświatłamiciemność,spąsowiałod
szyiposkronieizaśmiałsię,alekoledzyniepodtrzymalijegośmiechu.Tylkojateraz
wpatrywałemsięwdziewczynę.Imimożeoddawnasięjużniemodliłem,żeBógodszedł
odemniewrazzmutacją,odmawiałemwmyślachcośwrodzajuhymnu.
Bożeprosiłemniechonajeszczeniewysiada.Wszystkomożesz,przesuwać
ziemięimuszki,spraw,żebyjeszczesiedziała,tonicwielkiego,jeżelijużmusiwysiąść,
niechotymzapomni,wielki,potężnyBoże,uczyńto,niechsiedziiniechjeszczetrochębędę
szczęśliwy.
Wtedywłaśniemężczyźnisiedzącynaprzeciwdziewczynywsunęlinogipodławkę,
zrobilimiejscedoprzejścia,zczujnościązdenerwowanychdomyślilisię,żedziewczyna
będziewychodzić,mimotylkosięgnęłapotorebkę.Irzeczywiście.Pochwilipodniosłasię,
przeszłapomiędzyichpodciągniętyminogamiistanęłaprzydrzwiach.Stanąłemzanią.
Wiedziałem,żejejniezaczepię,żeniebędępróbowałsięprzedstawić,ajednakstanąłemza
nią.Wystarczyłomi,żebędęjeszczejakiśczaswidział,odprowadzajączdaleka.Nie
byłemnieśmiały,miałemnawetpewnąrutynęwrwaniudziewczyn,aleterazbyłempewny,
doniejniezagadnę,jejwidokbyłdlamniezbytwielkimwstrząsem.Pociągzacząłhamować,
dziewczynaprzesunęładłoniąpowłosach,silnadłońodługichpalcach,zktórychkażdybył
przezmomentmyszkującymspojrzeniem,gdybydłużejprzetrzymałarękęwewłosach,
ucałowałbymjejruchliwepalce.Wiedziałem,żemógłbymzatootrzymaćtaksamoobelżywe
wswejobojętnościspojrzenie,jakprzedchwiląfacetwgranatowymgarniturze,ale
pragnieniebyłosilniejszeodrozsądku.Pociągzatrzymałsięidrzwirozsunęłysięzsykiem.
Konduktorkrzyknął:Dąbrówka.Dziewczynawysiadłapoprzeciwnejstroniestacji,byłtam
wąskipasżużlu,naktórymstała,adalejtrawailas.Wyskoczyłemzwagonu.Dziewczyna
obróciłasiędomnie,jejoczylśniływpasieświatła,padającegoprzezdrzwi.
Musimysięśpieszyćpowiedziała.Zachwilębędziedeszcz.Weźmniezarękę,w
lesiejestnierówno.
6