Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ciemnościwjednymmiejscu.Niezdążyłemochłonąć,bowdrzwiach
szybkopojawiłasiępaniŚwiątek.Przerwałanasząrozmowę,
oznajmiając,żeobiadjestnastole.Jedząc,drwiłzmatki,którawtym
czasiesiedziałanakanapieiprzeglądałagazetę.Parodiowałją;
rozśmieszałagojejpracowitość,nadopiekuńczość,gościnność.Pani
Świątektymczasemspokojnieczytałagazetę,jakbyzachowaniesyna
byłoabsolutnienormalneczynawetgodnepochwały.Jużwtedy
myślałem,żetosięniemożedobrzeskończyć.Grozatamtejsytuacji
dotarładomniewpełni,kiedysamzostałemrodzicem,izdałemsobie
sprawę,doczegodoprowadzićmożebezgraniczneibezkrytyczne
uwielbieniedlawłasnegodziecka.Takkochaćmożnabez
konsekwencjiconajwyżejkota,alenieczłowieka.Bezgranic
iobowiązkówwychowamywtensposóbofiaręlubcoczęściej
sprawcętragedii.
Potem,gdydowiedziałemsię,jakpotrafiłabyćokrutna,zacząłem
rozumiećinaczejtenjejpozornyspokójiwyrozumiałośćwstosunku
dosyna.
Piliśmycałąnoc.Filmmisięurywał,abyłotojużnadranem,
kiedyusłyszałemodgłostłuczonegoszkła,ijakprzezsenujrzałem
zakrwawionegoŚwiątka,którystałnaśrodkupokojuzrozbitąbutelką.
Ciągdalszyumknąłmigdzieśwniepamięć.Kiedyotworzyłemoczy,
zdałemsobiesprawę,żeleżęnawąskiejwersalcewmałympokoju
pełnympaproci.Oknobyłozasłonięte.Światłolejącesięzgóry
świadczyło,żejestjużpóźno.Wyszedłemzpokojuicicho
wślizgnąłemsiędotoalety.Zaskoczyłamnieczystość.Każdy
centymetrłazienkibyłwypucowanyipachnący,jakbynaprzekór
domownikowi,któryniesprzątał,wręczświadomiebrudziłiniszczył
wszystko,czegodotknął.PaniŚwiątekstwarzałaidealnewarunki,
bydestrukcyjnasiłajejsynamiałasięgdzierozładować.
WszedłemdopokojuŚwiątka.Niebyłownimwidaćśladów
alkoholowejorgii,wktórejuczestniczyłemwnocy.PaniŚwiątek
posprzątałaszkłoiresztkirozbitychtalerzy.Niebyłoteżśladówkrwi.
Świątekleżałzobandażowanąlewąręką.Katzzniknął.
Mirosławwyjąłzpaczki„Popularnych”dwapapierosy,jeden
znichumieściłzauchem,poczymwstałizacząłszukaćwódki.Nie