Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ŻYWIOŁZIEMI
Wyszliśmy,oilepamiętam,znastaniemzmierzchu,alenie
wykluczam,żebyłotonaprzedświciewprzymglonymkrajobrazie
Równiny,którejniemieliśmyprzemierzyć,atylkoobejśćwokoło,
jeżelidasiętouczynićwciągujednegodniainocylubnocyidnia,
gdybyniepadłrozkazzrezygnowaćzakcjiiwrócićdotwierdzy
poswoichśladach.Zgrubszabiorącwcałejsprawiechodziłooto,
żezjakiegośpowodupowstałounaswArchiwumKartograficznym
Warownicałkiemsolidnieumotywowanepodejrzenie,Warownia
naszawrzeczywistościleżycałkiemgdzieindziej,niżnatowskazują
zgromadzonemapysztaboweodrębnegoprzeznaczenia,cokolwiek
określenietomożeznaczyć.Azatemmamylistopadowy
wczesnoporanny(ajednak!)pejzażjaskrawoolśnionysłońcem,lecz
jednocześniezanurzonywwarstwicachmgły,imniżejzalegającej,tym
bielszejigęściejszej,jakzlasowanewapno;promienieporanka
wyzłacająceiczerwieniącehełmykościelnychimunicypalnychwież
ujawniajązatopionewkipielimgławicymiastodawnoumarłe(choć
byrzecprawdę,jestonopoczęścimakietązdyktyitektury,
apoczęścipanoramicznymmalunkiemnakawałkachniebieskiego
linoleum,wykonanymprzezsierżantaVossa,pytanietylko:Czy
prawdaowajestprawdziwa?),mimożezazwyczajdającepozórżycia,
chociażbytymbodaj,żeulicewypełniaszumichrzęstpojazdów,
ibezładnakrzątaninaludzibezwłaściwości,szarych,orozmiękłych
naogółrysachbulwiastychtwarzy,ajednakchytrym,cwaniackim
wyraziezledwotajonązłościąwoczachludzi,bezładnie
przeszukującychwszelkiemiejskieipodmiejskiezakątkiiszczeliny
wposzukiwaniuśrodkówzapewniającychimbyt,niebędącytutaj
jednakowożnawetwstępnymwarunkiemświadomości,bezsensu
przecieżkomplikującejnaturalnąprostotężyciajakotakiegoiwogóle.
Żywyobrazmamjużzaplecami,alejakjeszczeprzedkilkoma
minutamizwróconytwarząkumorzumgłydoświadczałemwzruszenia
widokiemwynurzającychsięzwapiennejtoniwież,wieżyczek,
szczytówiukośnychkrawędzidachów,atakżezachodzącychnasiebie
izmojejperspektywyprzenikającychsięwzajemniepłaszczyznścian,