Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
scenamojegozałamania?Biegnędługimkorytarzem
wsanatorium,zupełnienagoizrozwianymiwłosami,
asanitariuszewbiałychfartuchachpróbująmnie
złapać.Wkońcuwpadamimwłapska,onizaczynają
golićmigłowę,ajawrzeszczę:„Tylkoniewłosy!Tylko
niewłosy!”.Jeszczetegoniewidziałem,więcmuszę
uwierzyćreżyserowinasłowo,żescenawypadła
świetnie.
Niewidziałeśwłasnegofilmu?zdziwiłasięMarge.
Nie.Tobyłobyzabardzożenujące.Niedlatego,
żegołylatampoekranie,tylkouważam,żejestem
okropnymaktorem.
Margepodniosłasięzuśmiechem,skubiąc
zmechacenianabeżowymswetrze.
Cóż,panowie,muszęwracaćnakomisariat.
Zostawiłamnabiurkustertępapierów.
Niewspominającjużotympakiecie,który
cipodrzuciłemdodałDecker.Dzięki,żeprzejęłaś
częśćmojejroboty.
DosalonuweszłaRina.Zdążyłasięjużprzebrać
wczarnąkoszulkęzdługimirękawami,dżinsową
spódnicęikapcie.
Niezostaniesznakolację,Marge?
Niemogę,mamzadużoroboty.
Deckerzerknąłnazegarek.
Wpadnętamzajakąśgodzinę,jeślijeszcze
będziesz.Przyniosęcicośzkolacji.
Wtakimrazienapewnobędę.Margepomachała
rękąiwyszła.
Trzebaciwczymśpomóc?zapytałDeckerżony.
Nie,dziękuję.Tobyłmęczącydzieńiniemamnic