Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Obrzuciłjązirytowanymspojrzeniem.
–Aocochodzi?
–DlaczegozaatakowałeśJonasa?
Poczerwieniałgwałtownie.
–Toniebyłamojawina!Tengościurzuciłsię
namnie,kiedyspałem.Poprostugoodepchnąłem,
aonupadł.Toczubek.Snujesięwciążjakzombi
idziaławszystkimnanerwy.
–AleMariannetwierdzi,żegouderzyłeś.
Maxzerwałsięzławkiigniewniewycelowałpalec
wmatkę.
–Więcjestcholernąkłamczuchą!
Danielleuznała,żetarozmowadoniczegonie
doprowadzi,ipostanowiłazmienićtemat.
–Wporządku,Max,usiądź.
Usłuchał,aletymrazemsiadłnadrugimkońcuławki,
jaknajdalejodniej.Daniellewestchnęła.
–Czyfizycznienicciniedolega?
Wzruszyłramionami.
–Chybanie.Trochęmnietylkomdli.
–Topotychnowychlekarstwach.–Niewspomniała
ośrodkuuspokajającym,gdyżniechciaławywołaćjego
kolejnegowybuchugniewu.Pogładziłagoporamieniu.
–Lekarzmówi,żezakilkadnipoczujeszsięlepiej.
Maxburknąłcoś,oparłsięwygodniejiprzymknął
powieki.Wzięłagłębokioddechizadałanurtujące
jąpytanie:
–Czyczujeszsięmniej...przygnębiony?
Otworzyłoczyirzuciłjejgniewnespojrzenie.
–Dajspokój,mamo.
Skinęłagłowąiusiłowałaprzybraćobojętnąminę,