Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
7
RóżnietoczyłysięlosyDanieliStein,nimzostała
rzuconawwirśledztwa.Zbiernegoobserwatora
niemalzdnianadzieństałasięaktywnymuczestnikiem
śmiertelnejwyliczanki.Czybyłotoprzemyślane
zagranie,spontanicznareakcjaczyzupełnie
niefrasobliwywygłup,tegoniewienikt.Naszukanie
odpowiedzimożnabypoświęcićpółżycia,dwietrzecie
rocznegoprzychoduikilkaluźnychweksli.Napróżno.
Rolę,jakąDanielaodegraławsprawiemorderstw,
rozcieńczyłapolicja,aprawdęprzesłoniłplecionyprzez
mediacałunniedomówień.Zprawdązresztąbywa
żnie.Najczęściejjestzniąjakzezwierciadłem.Każdy
widzicośinnego.IjakztymkotemSchrödingera,nad
którymwszyscyłamiąsobiegłowy,arozwiązaniemjest
wgruncierzeczybrakrozwiązania.
DanielaSteinniebyłaanizwierciadłem,anikotem,
choćtrzebaprzyznać,żewieluwidziałowniejponętną
kotkę.Staruchyzamiastkotkiwidziałyzgoładrapieżną
lwicę,którawyrwasięhodowcomzaustriackiegozoo,
byżerowaćnaBoguduchawinnychtarnowianach.
Jeszczewielemiesięcypóźniejszeptanowtramwaju
naplacuSobieskiego,żezawszystkimstałapewna
wiedenka,któranarobiwszydługówwAustro-
Węgrzech,postawiłastópkęnatarnowskimbruku,żeby
itutejszemuludowidaćzasmakowwwielkomiejskiej
rozpuście.Arobiłatoztakąnonszalancjąiztakąklasą,
żenieskrępowanamiłćdoFranciszkaJózefa,