Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Amożemiesiąctemu?ZnałaPaulaodosiemnastulat
iniemaltylesamoczasubylimałżeństwem.Nie
pozostałojużwielekwestii,októremoglisięzawzięcie
spierać.
–Napewnoniedasiępaninamówićnanic
mocniejszego?–Barmantrzymałbutelkęwódki
Stolicznaja,więcjegosugestiabyłaoczywista.
Znówzgrzecznościsięroześmiała.Świetnieznała
takichmężczyzn.Wysokiprzystojnybrunetzbłyskiem
wokuiwartymigrzechuwargami,zktórychpłynęły
słodkiesłówka.Gdybybyładwunastolatką,całyzeszyt
domatematykizapisałabyjegoimieniem.Mając
szesnaścielat,pozwoliłabymuwłożyćrękępod
sweterek.Jakodwudziestolatkazgodziłabysięnato,
bydotykałjejwszędzietam,gdziezechce.Teraz,
skończywszytrzydzieściosiemlat,życzyłasobie
jednego:żebydałjejspokój.
–Nie,dziękuję–odparła.–Mójkuratorsądowy
radził,żebympiłaalkoholtylkowtedy,kiedyspędzam
wieczórwdomu.
Barmanposłałjejuśmiech,któryświadczyłotym,
żeniechwyciłżartu.
–Niegrzecznadziewczynka.Lubiętakie.
–Powinienmniepanzobaczyćwelektronicznej
bransoletce.–Puściładoniegooko.–Czarnyjest
nowympomarańczowym[1].
Znówotworzyłysiędrzwi.Paul.Claireodetchnęła
zulgą,gdydoniejpodszedł.
–Spóźniłeśsię–powiedziała.
–Przepraszam.–Pocałowałjąwpoliczek.–Niemam
żadnegowytłumaczenia.Powinienembyłzadzwonić