Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–MogącięśledzićprzeztelefoniGPS-a.
–Aleniebędąmniewsadzaćdowięzieniazakażdym
razem,kiedywyłączamtelefonczywysiadam
zsamochodu.
Paulzignorowałjejuwagę,którąuważałazabardzo
trafną.
–Acozaresztemdomowym?
–Uchylony.Jeśliprzezkolejnyrokniewpakujęsię
wkłopoty,mojakartotekazostaniezniszczona,jakby
nigdynicsięniestało.
–Czary!
–Raczejbardzokosztownyprawnik.
–ByłtańszyniżbransoletkaodCartiera,któracisię
spodobała–skomentowałzuśmiechem.
–Wcalenie,jeślidodaszkolczyki.–Niepowinni
natentematżartować,aleinaczejmusielibytraktować
tęsprawębardzoserio.PochwiliClairedodała:
–Dziwne…Choćwiem,żejużjejniemam,całyczas
jączuję.
–Kłaniasięteoriadetekcjisygnałów.–Znów
poprawiłsłomkę.–Całytwójsystempostrzeganiajest
nastawionynauciskelektronicznejopaski.Jeszcze
częściejludziemajątakztelefonami.Wydajeimsię,
żewibrują,choćtotylkozłudzenie.
Cóż,poślubiłamaniakanowychtechnologii.
Paulpatrzyłwtelewizor.
–Myślisz,żejąznajdą?–spytał.
Clairenieodpowiedziała.Spuściławzrok
naszklankę,którątrzymał.Nigdynieprzepadała
zaszkocką,alekiedyusłyszała,żeniepowinnapić,
miałaochotępójśćwtango,itoconajmniejnatydzień.