Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nierobiszprzecieżnicważnego!–krzyknęła.–Aja
chciałabymporozmawiaćoświętach.
–Mnietamwszystkojedno–powiedziałŁukasz,
wychylającgłowęzkuchni,doktórejspokojnie
wszedł.–Topoprostukilkadniwolnychodszkołyityle.
Niemaocorobićszumu.
–Jakmożesztakmówić?–oburzyłasięMarta.
–Akolacjawigilijna?Trzebaprzygotowaćbarszcz,uszka,
usmażyćrybę…
–Jeśliomniechodzimożebyćpizzaicola!–krzyknął.
Usłyszaładźwiękzamykanychdrzwilodówkiiszelest
papieru.Synnajwyraźniejuznałrozmowęzazakończoną
izająłsięprzyjemniejszymiczynnościami,czyli
przygotowywaniemsobiejedzenia.
–Wracajtutajwtejchwili!–zawołałaMarta.
–Rozmawiamztobą.
Łukaszwyszedłzkuchnizminąmęczennika.Stanął
wdrzwiach,oparłsięoframugęiwestchnął.
–Słucham–powiedziałtakimtonem,jakbytakrótka
rozmowazmatkąbyładlaniegociężaremnie
doudźwignięcia.
Martaprzypomniałasobiesłodkiegoprzedszkolaka,
któryjeszczenietakdawnotemubiegałpotymsamym
pokoju,niemogącsiędoczekać,kiedymamawróci
zpracy,apotemwyciągałdoniejpulchnerączkiiwspinał
sięjejnakolana.
Gdziesiępodziałotamtodziecko?–zastanowiłasię.
–Inajważniejszepytanie,czyjestjakiśsposób,aby
jeodzyskać?
–Przestańsięzgrywać–podjęławalkę.–Zawsze
przecieżlubiłeśświęta.
–Tak…–Łukaszuśmiechnąłsiękrzywo.–Tylkokiedy
tobyło?
Martadałabysobiegłowęuciąć,żezaledwiechwilę
temu.
–Wcalenietakdawno–powiedziałazprzekonaniem.
–Wciążdobrzepamiętam,jakniemogłeśdoczekaćsię
pierwszejgwiazdki,aprzyubieraniuchoinkitłukłeśnasze
najpiękniejszebańki–dodała,uśmiechającsiędoswoich