Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pewnejlistopadowejnocy1998
roku
Kamieńmiałkształtwalcaiwlistopadowejpomrocebyłjedynym
widocznympunktemodniesienia.Widaćgobyłojużzdaleka,
zwłaszczaotejporzeroku,kiedyogołoconegałęziedrzew
pozostawiałysporowolnejprzestrzeni.
Konturyzbliżającejsiękupolaniepostacibyłyniewyraźne.
Ciemneubranie,nagłowiekaptur,wysokiebuty,byćmożegumiaki,
boterenbyłtugrząski.Ruchliwalatarkaniepasowaładosytuacji.
Wydawałosię,żetańczybeztrosko,podczasgdywyrwanazesnunoc
przyjmowałaintruzadoswoichtrzewi.
Gdzieśwysokokrzyknąłpuszczyk,broniącyzaciekleswego
terytorium.Siedziałnajednejzgałęzistaregodębuiwyraźniedawał
dozrozumienia,żeniepodobamusięobecnośćintruza.
Postaćnabrałakształtudopieronapolanie,gdykrzakizostały
wtle.Byłtowysokiszczupłymężczyzna.Cośzasobąciągnął.
Szamotaninawbezkształcieworkazdradzaławalkęożycie.
Mężczyznaniezwracałnatouwagi.Kiedyzbliżyłsiędokamienia,
odłożyłpodrygującyworeknabok.Rozprostowałplecy.Rozejrzałsię
wokół.Sprawiałwrażenie,jakbyzasłuchałsięwgłospuszczyka
ichciałzapamiętaćzarysdrzewnaciemnogranatowymniebie.Wtych
stronachludzieuważniepatrzylinadrzewa,chmuryiwiedzieli,skąd
wiejewiatr.Wiatrodjeziorzawszeniósłcośnowego,cozmieniało
biegdotychczasowychspraw.Mężczyznapoczułnapoliczkachzimną
wilgoć.Zadudniłowgałęziachdrzewimiękkikołowrótliściosunąłsię
naziemię.
Wymacałwkieszenikilkadrewienek.Poczułpodpalcamiich