Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Takieofiarymacieskładaćcodziennieprzezsiedemdnijako
pokarm,jakoofiaryspalane,jakomiłąwońdlaPana:winnybyć
składaneopróczcodziennejofiarycałopalenia.Tojajestempanem
przeznaczenia–powiedziałsamdosiebie,ajegogłosbrzmiałpewnie,
jakbyprzemawiałzambony.Stałjeszczechwilęnadciałemsarny,
poczympołożyłnaogniskumokregałęzie.Ogieńzasyczałizgasł,
pozostawiająctumanwilgotnejpary.Zwierzęnakamieniupłonęło
dalej.
Mężczyznaodszedłwlas.
Wkrótcedałosięsłyszećdźwiękzapalanegosilnika.Jakiśczas
charczałidopieropochwilizdieslowskimklekotemzaskoczył.Terkot
oddalałsię,awilgoćpowietrzamiędzydrzewamiwygłuszałahałas.
Sarnaniepłonęłazbytdługo,bonaglezciemnegoniebaspadł
deszczizcichymsykiemugasiłogień.Przezchwilęczućbyłojeszcze
zapachdymuiswądpalonegociała,jednaklistopadowaulewaspłukała
ito.Śladyzostałyzatarte,dopierojasnydzieńmiałodkryćprawdę.
Puszczykwciążdonośniekrzyczał.Mimoiżintruzodjechał,
wydawałosię,żenadpolanąpozostałjegocień.