Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
TERAZ
Mamysierpień,aleranojestzimno,awpowietrzupachniejuż
jesienią.
Naszemiastotoplacek,wszystkowkołoteż,dopierodalejgóry,
którewidać,tylkokiedyjestcałkiemjasno,wzimieskrząsięnabiało
naodległość,chociażunasniemaaniśladuśniegu.
Dzisiajnapewnojewidać.Wiemtoodrazu,jaksiętylkoobudzę,
wpokojujestchłodno,bocałąnocmiałemotwarteokno.Zaczynam
sięuśmiechać.Mamwrażenie,żenawetpogodamisprzyja.Czuję,
żedzisiajwydarzysięcoświelkiego.
Wstajędziesięćposiódmej,naśniadaniekakaoichleb
zmarmoladą,truskawkową,alekupną,onisiedząprzystole,każde
zajętesobą,onczyta,onamyśli,nietrudnozgadnąćoczym.
Potempowolisięubieram,dzisiajmogęcelebrowaćkażdąrzecz,
jeszczezasuwamobietorbyiplecak,wszystkospakowaneconajmniej
odprzedwczoraj.Ostatnirazprzelatujęwzrokiempopokoju,nie
matujużniczego,cochciałbymzabrać,alepotemrzucamokiem
napółkębrata,którejnormalniebymnieruszył,ibioręscyzoryk,
cokiedyśdostałodtaty,zawszemugozazdrościłem,aleniemiałem
odwagitknąć,nototerazsobiewezmę.Napewnosięprzyda.
Jeststraszniezakurzony,całelataniktgonieruszał.
Wezmę,niechzwierzątkomakolegę.
Późniejjedziemyautobusemnadworzec,onniesiemijednątorbę,
chciałwziąćteżdrugą,alejaniechciałem,niosęsam,plecakteż,
trochęciężko,prawieżekuśtykam,poprostustrasznieduże
obciążenie,niejestemprzyzwyczajony.
Przechodzimyprzezhalęnaperonpierwszy,wrzucamytorby
dopociągu,apotemstoimywszyscytroje,słonkoświeciiniktniewie,
copowiedzieć,nototatarobiwykład,jakmamsięzachowywać,
mama,jaknasiebieuważać,ajeszczepotemonapróbujesięnie