Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Nicgonigdydopolicjiszczególnienieciągnęło.Nie
marzyłotymzawodzieoddziecka.Wprostprzeciwnie.
Aletobyłdobrysposób,bywyrwaćsięzdomu.Kiedybył
mały,musiałwstawaćoświcierazemzrodzicami,
bypomagaćwgospodarstwie.Gdykończyłrobotę,jego
ubraniaiwłosyprzesiąkałysmrodemgnoju.Paznokci
nigdyniemógłdoszorować.Nieżebyinnedziecimiały
lepiej.Tuniktniemiałlepiej.Naniedzielnejmszy
wszystkieręcemimostarańbyłytaksamoniedomyte.
Paznokcieszare,askórabrunatnalubżółtawa
wzależnościodsezonu.Pamiętał,jaktrzydzieścilattemu
(amożetobyłojużczterdzieścilat...)pojechałzojcem
domiasteczka.Tampierwszyrazzobaczyłmilicjanta.
Przystanekautobusowy,naktórymczekalidwiegodziny
naautobus,stałtużprzykomisariacie.Miałwięcszansę
wtymczasieobserwowaćprawdziwychmilicjantówprzy
pracy.Niewyglądalitakdystyngowaniejakwojskowi,
którychwidziałjużwcześniejwswoimżyciu.Niemieli
równoprzyciętychwłosówaniogolonychtwarzy.Aleich
ręceibutybyłyczyste.Siedzieliprzybiurkach,pisalicoś
iodbieralitelefony.Jakaśpanicochwilęprzynosiła
któremuśkubekciepłegonapoju.Jedenmiałrogaliki
nabiurku.Nieprzyszłomuwtedydogłowy,żebycie
milicjantemczypolicjantem,jaktosięterazmówi
możesięwiązaćrównieżzczymśtakbeznadziejnie
dołującymiobrzydliwymjaksiedzenieprzezdwadzieścia
godzinwstarej,ciemnej,śmierdzącejszopienaodludziu
zeszczątkamiludzkimizaścianą.
Hukobracającychsięłopathelikopteraprzerwałciąg
myśliposterunkowego.Mężczyznaszybkosiępoderwał
zjedynegokrzesłastojącegowpomieszczeniu.Zakołysał
sięiprawieupadł.Udałomusięjednakodzyskać
równowagę.Zapiąłguzikikoszulipodsamąszyjęiruszył
wstronęotworuwpodłodze.