Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bawiłasięwgrzecznościowefrazesyiniebałasięporuszyć
wiadomegotematu.Możedlategoodpowiedziałamgardłowym
„tak”.Tobyłowięcej,niżktokolwiekdotądodemnieusłyszał.
–Koszmarnasprawa.
–Owszem.
–Będziesztojadła?–Wskazałapojemnikzbudyniem
waniliowym,któryktośmiwcześniejprzyniósł.
–Nie.
–Super.Umieramzgłodu.–Skonfiskowałazszerokim
uśmiechembudyńiłyżeczkę,poczymznówrozsiadłasię
nakrześle.Spróbowałaszpitalnegoprzysmaku,
cosprowokowałopomrukzadowolenia.–Aterazposłuchaj
ipowiedzmi,czysięzgadzasz.
–Uhm,okay.
Miałamwrażenie,żemruknę„uhm”jeszczewielerazy,nim
naszarozmowadobiegniekońca.Nawetsiedzącwmiejscu,
przypominaławirenergii,ajaniemiałampojęcia,jaknadnim
zapanować.Pokolejnejporcjibudyniuoznajmiła:
–Nodobra.Widzisz,jaimójchłopakpostanowiliśmyspędzić
razemwakacje,choćmusiałpojechaćiodwiedzićjakąśrodzinę,
Bógwiegdzie.Takmiprzynajmniejpowiedział.Wkażdymrazie
wszystkobyłozpoczątkuokay,nobowiesz,rozmawialiśmy
cowieczór,inagle,bum,przestałdzwonić.Notojazaczęłam
doniegowydzwaniaćiposyłaćmuesemesy,jakdobra
dziewczyna,iwcalegonieprześladowałam,przysięgam,
bodałamsobiespokójpojakiejśtrzydziestejpróbie.Mija
tydzień,aonnagledomniedzwoni,kompletniepijany:„Hej,
dziecinko,tęsknięzatobą,comasznasobie?”,jakbyśmysię
właśniewidzieliijakbyświatazamnąniewidział.
Milczenie.
Przyglądałamisięwyczekująco,raczącsiękolejnąporcją
budyniu.Kusiłomnie,żebyrozejrzećsiępopokojuiupewnić,
żetowszystkobyłoskierowanedomnie.Tychkilkaprzyjaciółek,
jakieudałomisięznaleźć,opowiadałooczywiścieoswoimżyciu
ichłopakach,ależadnanierobiłategowciąguminutyalbo
ztakimzamiłowaniemdoszczegółu.
–No?–ponagliła.
Ach,racja.Nadszedłprawdopodobniemoment,wktórym
oczekiwałamojegowerdyktu.Zgodzićsięalbosięniezgodzić.
–Mamsięzgodzić?
–Właśnie!Isłuchajtego.Użyłwstosunkudomnie